wtorek, 7 kwietnia 2015

VI ROZDZIAŁ

Obudziły mnie promienie słońca wdające przez okno w sypialni. Odwróciłam się na drugi bok i przypomniałam sobie, że przecież wczoraj zasypiał obok mnie Andrzej. Postanowiłam wstać i go poszukać. Długo szukać nie musiałam, bo gdy tylko otworzyłam drzwi to poczułam pewien boski zapach. Nie to nie był zapach perfum Andrzeja, to były... naleśniki. Poszłam do kuchni i ujrzałam chyba najpiękniejszy widok jaki kobieta może sobie wyobrazić. Mój Andrzejek stał sobie przy kuchence w samych bokserkach i smażył naleśniki. Podeszłam do niego objęłam z tyłu i pocałowałam w ramię.
-Dzień Dobry Kochany
-Dzień Dobry Skarbie. Jak się spało?- powiedział odkręcając się do mnie mocno przytulił i dał buziaka.
-Spało? hmm dobrze, bo z Tobą, ale jeszcze lepiej się obudzić i ujrzeć takie cudo we własnej kuchni. Kochany jesteś wiesz?
-Wiem wiem Skarbie, ale żeby aż takie CUDO?
-No jasne, że CUDO a nawet CUDA. Myślisz, że ja bym potrafiła takie zrobić?
-Aaaaa czekaj czekaj, bo Ty o śniadaniu mówisz.
-No, a myślałeś, że o czym?- zapytałam chociaż wiedziałam co ma na myśli.
-Nooo że o mnie- powiedział niepewnie
-Kotek Ty jesteś jedyny, niepowtarzalny, więc lepszy niż takie CUDO.
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też.
Andrzej przytulił mnie do siebie, potem złapał na pupę, posadził na blacie i zaczął najpierw delikatnie muskać moje usta, a potem pocałunek przeradzał się w coraz bardziej namiętny. Nagle otrzeźwiałam.
-Andrzej. Śniadanie się pali.
-Kurwa.
Szybko zjął naleśnika (albo coś co z jednej strony było białe, a z drugiej czarne). Wyrzucił i otworzył okno, żeby się wywietrzyło.
-Dobrze, że to już był ostatni. Może zjemy w salonie.
-Okej.- powiedziałam i już chciałam zeskoczyć, ale..
-Nie,  czekaj nie schodź.
-Czemu?
-Po prostu poczekaj.-powiedział zabrał talerz z naleśnikami i  dżem i zaniósł do salonu po chwili wrócił. Podszedł do mnie i znalazł się pomiędzy moimi nogami. Przysunął się pocałował i ściągnął z blatu.
-Co Ty kombinujesz Ptaszku- zapytałam
-Miało być śniadanie do łóżka.  Nie wypaliło, bo za wcześnie wstałaś, więc chociaż na śniadanko dotrzesz jak księżniczka.
-Kochanie! Boże jaki Ty jesteś idealny.-powiedziałam i nadal na rękach Środkowego pocałowałam go, a on nie był mi dłużny.
W końcu się ogarnęliśmy i zajęliśmy śniadanie. Było pyszne.  Chyba następnym razem ja muszę przygotować śniadanko. Tylko, że w razie nie wypału to ja go przenosiła nie będę. O nie.
-Kotek. Jak wszystkie potrawy tak Ci wychodzą jak naleśniki to właśnie zostajesz moim prywatnym kucharzem
-Dla Ciebie wszystko Księżniczko. - powiedział i do salonu wpadł Hugo.
-Chodź tu Mendo Ty moja mała.
On chyba zrozumiał (no może tej małej mendy nie), wpadł na kanapę i bawił się z nami.
-O której jedziemy?- zapytał Andrzej
-No muszę wpaść pod prysznic, ogarnąć się no i na spacer  z psem i potem możemy jechać.
Posmutniałam a Andrzej to zauważył.
-Ej Kochanie nie smutaj- powiedział tuląc mnie do siebie.
-To chwilowe. U rodziców przecież będzie mu lepiej. Mają dom z ogrodem i nie bd musiał siedzieć cały czas sam w bloku.
-Masz racje.
-No więc idę pod prysznic.
-To może ja pójdę do siebie, a jak będziesz wychodziła na spacer to daj znać pójdę z Tobą.
-Dobrze Skarbie.
Pożegnaliśmy się (na jakieś 20 minut ale to szczegół). Nakarmiłam psa. Wzięłam prysznic. Ubrałam się. Umalowałam i byłam gotowa. Zabrałam smycz. Zapięłam ją i poszliśmy do Andrzeja. Weszłam bez pukania, bo co taaaam.
-Andrzejku to jak idziesz z nami?- zapytałam wchodząc do kuchni, ale Andrzej nie był sam
-o Natka chodź. Właśnie o Tobie rozmawiamy. To jest Wojtek. Pamiętasz? Poznałaś go na treningu.
-A tak tak pamiętam- powiedziałam i przywitałam się z Wojtkiem
-To może wy sobie pogadajcie czy coś, a ja pójdę na spacer z psem?
-Możesz pogadać z nami, a potem oboje pójdziemy.
-Nie nie będę wam przeszkadzała. Lecę. Pa.
Pożegnałam się z Wojtkiem buziakiem w policzek i z Andrzejem też buziakiem tylko nie w policzek i dużo dłuższy. Wyszłam z mieszkania i udałam się do parku. Rozpięłam smycz i rzucałam psu piłkę. Bawiliśmy się ta dobre pół godziny, gdy nagle przyszedł Andrzej z Wojtkiem.
-A Wy co tu robicie?
-No ja idę do Księżniczki, a Wojtuś do domu.
-No to idź szukać tej "Księżniczki" a ja idę bawić się z psem. - powiedziałam i odeszłam
-Ej czekaj Księżniczko Moja!
A ja słysząc, ze idzie za mną przyśpieszyłam kroku.  On również, więc zaczęłam biec. Ale to na nic, bo on też. Moje szanse były marne, ale cóż próbować zawsze można. Uciekałam i nagle poczułam wielkie ręce na moim brzuchu, a ja straciłam równowagę i wywinęłam pięknego orła. Andrzej również się wywalił. Leżałam ja, a obok mnie Andrzej. Podbiegł do nas Hugo i zaczęła się wojna. Ja łaskotałam Andrzeja, a Hugo ciągnął go za ubrania, lizał jednym słowem chłopak nie miał szans. Jednak w pewnej chwili sytuacja się odwróciła. Andrzej rzucił piłkę psu, on pobiegł a sam zrobił tak, że teraz to ja leżałam na ziemi, a Ptaszek był nade mną.
-I co teraz?- zapytał ruszając brwiami.
-Teraz Wielki Pan wstanie ze mnie i udamy się do domku.
-No nie koniecznie- powiedział i zaczął się przybliżać do mnie.
-Ej nie przy ludziach- usłyszeliśmy głos  Włodarczyka.
-Wojtek Ty to wszystko nagrywałeś?- wykrzyknęłam, gdy zobaczyłam telefon w ręku Wojtka
-No jasne, że tak
-Pokaż-  krzyknęliśmy i zerwaliśmy się z ziemi i pobiegliśmy do Wojtka.
Jak to oglądaliśmy to myślałam, że zaraz padnę ze śmiechu. "Wojna" wypadła najlepiej.
-Musisz mi to przesłać- powiedział Wroncia
-Okeej okeej
Zawołałam Hugo. Zapięłam smycz. Pożegnaliśmy się z Wojtkiem.
Ja poszłam z psem do siebie, a Andrzej do siebie. Zagarnęłam wszystko co mi potrzebne i wyszłam z mieszkania i w tym czasie zjawił się Ptaszek. Udaliśmy się do samochodu. Mieliśmy do Warszawy ponad 170km, ale podróż jakoś nie trwała długo. Jak wjeżdżaliśmy do Warszawy to podałam Andrzejowi dokładny adres. O dziwo wiedział gdzie to jest. Jak wyszliśmy z samochodu to zobaczyłam, że Andrzej jest jakiś dziwny. Rozumiem, że ja byłam smutna, ale on. Czyżby tak bardzo przyzwyczaił się do Hugo? Z tylniego siedzenia wyciągnęłam psa. Andrzej podszedł do mnie.
-Andrzej co jest?
-Nic Skarbie
-Przecież widzę
-No, bo... No, bo ja nie wiem jak zareagują Twoi rodzice.
-Kochanie nie przejmuj się. Nie są tacy źli. - powiedziałam i pocałowałam "dla odwagi"
-Lepiej?- zapytałam
-Od razu- zaśmialiśmy się i ruszyliśmy do drzwi.
Weszliśmy do domu i od razu wyszła do nas moja rodzicielka.
-O jak miło, że już jesteście. Wchodźcie dzieci.
Weszliśmy do środka okazało się, że trafiliśmy w sam raz na obiad, bo pachniało nim od samych drzwi wejściowych. Weszliśmy do salonu i okazało się, że przyjechał również brat z żoną i dziećmi oraz siostra z chłopakiem i (jak potem się dowiedzieliśmy) z dzieckiem "w drodze".
-Cześć. To jest Andrzej- mój chłopak. Andrzej to jest mój tata-Marek , babcia-Krysia, brat-Konrad, szwagierka-Ewelina, moja chrześnica-Milenka, jej braciszek-Michałek, siostra-Julka, szwagier-Rafał no i mama-Beata.
-Miło mi poznać.- odczułam, że Andrzej się trochę spina, więc ścisnęłam mocniej jego rękę, a on to tylko odwzajemnił uśmiechem.
Dzieciaki jak tylko zobaczyły Hugo to pobiegły do niego i zaczęły się bawić z nim.
-Siadajmy do stołu.
-To my pójdziemy umyć ręce.
Udaliśmy się do łazienki.
-I jak Kochanie chyba nie jest tak źle co?
-No nie jest. Tylko myślałem, że będą tylko Twoi rodzice, a tu cała rodzinka.
-Ja też nie wiedziałam, że oni będą.
Skończyliśmy myć ręce i przytuliłam go, żeby się tak nie denerwował. Trzymając się za ręce udaliśmy się do salonu. Zajęliśmy miejsca i rozmawialiśmy. Oczywiście więcej rozmawiali z Andrzeje niż ze mną, bo kto by tam się przejmował, że córka wróciła do domu, ale to chyba dobrze, bo Andrzej już całkiem się rozluźnił.  Nagle podeszło do nas małe rodzeństwo. Milenka wdrapała się na kolana Andrzeja, a Michałek do mnie.
-Jejkuu jak wy słodko wyglądacie z dziećmi. Pasują wam.
Z Andrzejem tylko spojrzeliśmy na siebie niepewnie.
-To dlatego, że takie słodkie dzieci.
Potem obiedzie razem z Eweliną i Julką pomogłyśmy mamie posprzątać i pokroić ciasto oraz zrobić herbaty i kawy. A Andrzej prowadził chyba bardzo ciekawą rozmowę z resztą facetów. Potem już zajadaliśmy się ciastem.
-To ja może pójdę Andrzejowi pokazać mój stary pokój.
-Oczywiście, lećcie dzieci- powiedziała mama.
Zaprowadziłam go do pokoju. Pooglądaliśmy zdjęcia na ścianie i  oczywiście Ptaszek śmiał się z moich min na zdjęciach, ale i tak mówił "juz w przedszkolu byłaś taka piękna" położyliśmy się na łóżku.
-I jak Kochanie?
-Szczerze?
-Tylko szczerze
-Masz zajebistą rodzinkę. Tak zajebistą, że nie chce mi się stąd ruszać, ale jeszcze moja musisz poznać.
-No tak, to może niedługo zaczniemy się zbierać?
-No dobrze by było, gdybyśmy za pół godzinki się zbierali.
-Dobrze to chodźmy jeszcze na dół.
Poszliśmy i jeszcze chwilę rozmawialiśmy.
-Mamuś to tak jak się umówiliśmy. Hugo zostanie u Was.
-Jasne córuś nie ma żadnego problemu. Ty teraz jak będziesz w pracy to ten psiak by się tylko zamęczył w bloku.
Pożegnaliśmy się z rodzinką i oczywiście trzeba było obiecać, że wpadniemy niedługo na dłużej i koniecznie oboje. Pożegnałam się z psem i wyszliśmy z domu. Oczywiście mama wręczyła nam kawałek ciasta w sumie to się specjalnie nie broniliśmy, bo było pyszne.
-Andrzej ja.. trochę się denerwuje
-Skarbie  nie masz czym. Naprawdę. Moja rodzinka jest prawie tak fajna jak Twoja.
-Dobra, ale jak padnę na zawał to nie moja wina
-Pocałunkiem Cię przywrócę do  życia.
-Jak  śpiącą królewnę?
-Jak śpiącą Królewnę.- zaśmialiśmy się
Trochę humor mi się poprawił i tak się nie denerwowałam. Nawet nie wiem ile czasu jechaliśmy. Miałam wrażenie, że wsiedliśmy do samochodu i już po chwili wysiadaliśmy. Poczułam usta środkowego na moich.
-A to za co?
-Ty mnie tak uspokoiłaś, więc pomyślałam, że może na Ciebie też zadziała.
-Zadziałało.
-Zapraszam Księżniczkę.
Weszliśmy do mieszkania, zdjęliśmy buty i kurtki, a Andrzej postawił powiadomić chyba wszystkie dusze w okolicy, że się zjawiliśmy.
-Jesteśmy!!
-Głośniej się nie dało?
-Dało dało- i już chciał krzyknąć jeszcze raz, ale przystawiłam mu palec do ust.
-No dobra chodźmy.
-Ooo dzieci jesteście już. Wszyscy czekamy na Was.
-Wszyscy? zapytał Andrzej, gdy zobaczył moją minę.
-Maciek przyjechał
-Mój brat spokojnie- szepnął mi na ucho Andrzej.
Weszliśmy do salonu.
-Ooo cześć wszystkim. Chciałem Wam przedstawić Natalię- moją dziewczynę. Natalia to jest tata Sławek, mama- Ania, brat Maciek, bratowa Monika, no i chrześniak Stasiek.
-Miło mi państwa poznać- powiedziałam uśmiechając się, a Andrzej objął mnie ramieniem i juz się troche uspokoiłam.
-Jesteście głodni? Bo nie wiem czy odgrzać Wam obiad czy od razu podać ciasto.
-Od razu ciasto- zaśmiał się Andrzej. Obiad jedliśmy u rodziców Natalki. Pani Ania podała ciasto, a my po chwili już rozmawialiśmy tak jakbym już tam bywała nie raz i nie dwa. Została "zaatakowana" przez chrześnika Andrzeja. Może coś w tym jest, że małe dziewczynki ciągnie do dużych chłopców, a małych chłopców ciągnie do dużych dziewczynek. Fajne dziecko z tego Stasia.
-Ślicznie wyglądacie. Pasuje Wam dziecko-powiedziała Monika a my na to tylko się zaśmialiśmy.
-Co Wam tak do śmiechu?- powiedział Maciek
-Niee nic tylko już dzisiaj to usłyszeliśmy jak otoczyły nas dzieciaki u Natalki.
-No widzicie to coś w  tym musi być
Pozmawialiśmy jeszcze chwilę i Andrzej stwierdził, że on mój pokój widział to teraz on pokaże mi jego. W pokoju było pełno dyplomów medali pucharów i taki rożnych.
-I jak?
-Mówisz o rodzince, pokoju czy medalach?
-O wszystkim
-No to rodzinka cudowna, pokój to noo wiesz szału nie ma a medale too... jestem z Ciebie dumna Andrzejku.
-No i super
-Ej czekaj Ty oglądałeś moje zdjęcia ja też chcę obejrzeć Twoje
-Serioo?
-tak Ty się mogłeś pośmiać. Ja też chce.
-Noo dobra- powiedział i wyjął album.
Oglądałam i wbrew pozorom nie wybuchałam śmiechem co chwilę. Tylko jedno zdjęcie mnie poruszyło. A mianowicie jak malutki Andrzejek leży sobie w szpitalu zawinięty w kocyk.
-Ej Kotek jaki Ty słodki byłeś
-Byłeś?- zapytał oburzony
-Byłeś, jesteś, będziesz
-Kocham Cię- powiedział i pociągnął na łóżko.
-Andrzej chyba musimy iść na dół
-Noo dobrze- powiedział i nie chętnie wstał z łóżka.
Zeszliśmy na dól posiedzieliśmy jeszcze chwilkę. Staś nie schodził z moich kolan ani na chwilę.
-No super zawsze jak przyjeżdżałem to do mnie dzieci ciągnęło teraz chyba to się zmieni.
Na to tylko się wszyscy zaśmialiśmy. Niestety musieliśmy się już zbierać. Najgorzej nasz dojazd zniósł Staś. Maciek musiał mu obiecać, że przyjadą do nas i nas odwiedzą.
-No to  trzymam Cię za słowo z tymi odwiedzinami.
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
-Andrzej dziękuje Ci, ze poznałam Twoją, rodzinkę.
-To ja dziękuje, że poznałem Twoją
Reszta drogi minęła nam na słuchaniu muzyki i tak jakoś usnęłam. Obudził mnie lekkie muśnięcie w policzek.
-Jesteśmy w domku Kochanie.
-Ooo szybko jakoś
-Noo jak się 3/4 drogi spało to się nie dziwnie.
- oj cichooo tam
-Śpimy dzisiaj razem u mnie, razem u Ciebie czy każdy u siebie?
-Razem u mnie
-okej to skoczę to jakieś ciuchy an zmianę.
-Okej to ja poczekam u siebie.
Weszłam do mieszkania. Wzięłam pidżamy i ubrania na jutro i ruszyłam do Andrzeja.
-W kuchni- usłyszałam głos Andrzeja
-Mmm a co szef kuchni dzisiaj przygotowuje?
-Tosty z szynką serem i pomidorkiem
-Mmmm pyszności, ale widzę, ze wszystko jeszcze w stanie surowym to może ja pójdę sie odświeżyć
-Myślałem, że pójdziemy razem, ale skoro nie chcesz.
-Następnym razem Ptaszku.
W łazience szybko pozbyłam się ubrań, potem szybki prysznic i po chwili już zakładałam pidżamy tzn. bluzkę na ramiączka i krótkie spodenki. Udałam si do kuchni, ale tak nikogo nie było.
-Andrzej?
-W salonie
Poszłam tam szybko a Andrzej popatrzył się na mnie i powiedział;
-Chodź na kolację moja Mała Kusicielko
-Andrzejku powiedz czym ja Cię znowu kuszę?
-Ty już dobrze wiesz. Jedz Kotku.
-Dobrze Ptaszku
No i zaczęliśmy jeść. Potem Andrzej stwierdził, ze tez pójdzie się wykąpać wrócił po 15 minutach: mokry, szczęśliwy i w samych bokserkach. Udałam, ze nie zrobiło to na mnie wrażenia, ale jakoś tak zrobiło. Stwierdziliśmy, że nie chce nam się jeszcze spać, więc obejrzeliśmy film. Wtuleni w siebie oglądaliśmy. Niestety Natalka nie wytrzymała i padła. Poczułam, że Andrzej bierze mnie na ręce. Jednak nie reagowałam, może dlatego, że nie chciało mi się iść, a może dlatego, ze to bardzo mi sie podobało. Otworzyłam oczy dopiero na łóżku. Andrzej poszedł jeszcze zobaczyć czy zgasił wszędzie światło i wrócił do mnie. Przytuliłam się do Andrzeja
-Kocham Cie Ptaszku
-Kocham Cię Skarbie
I zasnęłam.

Witam! Mamy 'szósteczkę'. Dziękuję za komentarze. Dziewczyny jesteście moją motywacją. Rozdział dedykowany Olci. Siostra wierzę w Twoje umięjętności :D


4 komentarze:

  1. Pierwsza!
    Rozkręcasz się kochana :D
    Wojna wygrała dzisiejszy rozdział no i Włodi! <3
    Dobrze że rodzinnki polubiły Natalię i Wronkę :D
    Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo jakie śliczności!!! ♥ dziękuję za dedyk siostrooo! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bum bum kochana gonię Cię 4 u mnie już wylądowała!

    http://moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana zapraszam do siebie na 5!
    http://moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com/
    Pozdrawiam, Winka :*

    OdpowiedzUsuń