czwartek, 30 kwietnia 2015

X ROZDZIAŁ

Tak dobrze się spało, taka cisza, spokój- raj. Aż tu nagle słyszę jedno wielkie BUM.
-Kurwa co to?! 
-Ja. Ałaaa. Moja dupa.- słyszę głos zza łóżka 
-Boże Andrzej nic Ci się nie stało?- usiadłam na łóżku z trudem powstrzymując śmiech 
-Śmiej się, śmiej, a ja tu cierpię
-Oj przepraszam. Chodź tu do mnie.
Podniósł się z podłogi i położył się obok mnie.
-Czekaaam- zakomunikował
-Na co?
-Na rekompensatę 
-Za co Skarbie?
-Nie pytaj tylko chodź tu.
Poczułam na sobie ogromny ciężar, ale ciężar, który tak uwielbiam, tak kocham, który jest chyba najlepszym ciężarem na świecie. Zostałam obdarowana milionem pocałunków, które zresztą były odwzajemniane. 
-Andrzej przecież ja spóźnię się do pracy. - powiedziałam, ale Andrzej nie zareagował
-Andrzej jest 7:20
-Dobrze już dobrze. Idę zrobić śniadanie.- powiedział niechętnie i wstał z łóżka
-Dziękuję Kochanie. Kocham Cię 
-Ja Ciebie też Skarbie
Podeszłam do niego i pocałowałam, a potem szybko wybiegłam z sypialni. Jednak nie udało mi się uciec, bo mój Wielkolud już po chwili był za mną.
-Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Rób- powiedział pomiędzy pocałunkami
-Przecież ja nic nie zrobiłam
-Nic? 
-No nic, ale coś Ci zrobię jak dzisiaj się spóźnię do pracy.
-Dobra zmykaj, a ja idę zrobić to śniadanie.
-Dziękuję
Powiedziałam i szybko uciekłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ale oczywiście zapomniałam zabrać ubrań. Okryłam się ręcznikiem wyszłam do sypialni. Zabrałam stamtąd bieliznę, jeansy, bokserkę i różowy sweterek. Z ubraniami w ręku ruszyłam do łazienki.
-Kusisz Kotek. Kusisz.
-Przepraszam już znikam.
-Mi to w żadnym wypadku nie przeszkadza.
Już nie zdążyłam mu odpowiedzieć tylko weszłam do łazienki i się ogarnęłam. 
-Oooo co tak pięknie pachnie?- zapytałam wchodząc do kuchni. 
-Jajecznica z pomidorami i  szczypiorem 
-Mmmm mój Ty Masterchefie 
Zajęliśmy się zajadaniem śniadanie. O dziwo dzisiaj udało mi się nie zwymiotować śniadania.
-Dzisiaj kończysz tak jak zwykle?- zapytał Andrzej kiedy już się zbieraliśmy
-Tak, o 14, a co?
-Nic, tylko po treningu zadzwonię do tych ludzi od mieszkań i jakby ktoś miał dzisiaj czas to moglibyśmy dzisiaj coś obejrzeć. Co o tym myślisz?
-Myślę, że to wspaniały pomysł Kochanie- powiedziałam wręczając mu buziaka.
-Wiem Kocie, ja zawsze mam takie wspaniałe pomysły.
-Oooo w to nie wątpię. To napisz mi sms-a jak coś ustalisz.
-Dobrze, chodź, bo spóźnisz się do pracy
-O jak Ty się o mnie martwisz.
-Oczywiście, że się martwię, a teraz będę martwił się podwójnie.
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też Kocie.
Wyszliśmy z mieszkania i udaliśmy się do samochodów. Ja swoim, Andrzej swoim i wszystko jest idealnie. Oczywiście nie mogło się obyć bez pożegnania. Do pracy dojechałam w ciągu 10 minut. Okazało się, że nie mam zbyt dużo  pracy na dzisiaj, więc postanowiłam szybko zabrać się za nią.
Koło 10 jak już prawie kończyłam to co miałam zrobić na dziś. Przyszła Klaudia (koleżanka z działu obok) i wręczyła mi robotę na co najmniej 2 godziny.  Lekka załamka, ale po chwili już rozpracowuję czyjeś zapiski. O 12 upewniłam się, że wszystko zrobiłam i poszłam do szefa.
-Dzień dobry Szefie.
-Dzień dobry Natalio. Coś się stało?
-Nie tylko zrobiłam już wszystko co miałam na dzisiaj przygotowane i chciałam się zapytać czy mogłabym może wcześniej wyjść?
-Oczywiście, jeśli wszystko zrobiłaś to możesz. Czy coś jeszcze?
-Nie, to znaczy tak. Wczoraj byłam u lekarza i okazało się, że jestem w ciąży. Wiem, że przyjął mnie pan za dziewczynę, która również zaszła w ciąże i teraz musi pan znowu szukać kogoś, tylko, że tym razem na moje miejsce.
-Przede wszystkim gratuluję, a zastępstwem proszę się nie martwić na pewno kogoś znajdziemy.  A do kiedy zamierzasz pracować?
-Chciałabym jak najdłużej, ale wszystko zależy od wyników badań.
-Dobrze, więc jeszcze raz gratuluję.
-Dziękuję bardzo. Do widzenia.
-Do widzenia.
Wyszłam z pokoju szefa i poszłam do swojego biurka. Zobaczyłam tam połączenie od Andrzeja. Oddzwoniłam.
-Cześć Kochanie
-No  cześć Skarbie. Jak  tam udało Ci się załatwić coś?
-Tak , dzisiaj 14:30. Pasuje?
-Hmm pasuje.  Tak w ogóle to ja już się zbieram do domu to...
-Czekaj. Już?
-No tak zrobiłam wszystko i szef powiedział, że mogę.
-A no chyba, że tak.
-O której będziesz?
-Przed 14 powinienem być.
-Będę czekać. Pa. Kocham.
-Też kocham. Pa.
Rozłączyłam się i zaczęłam się zbierać.  Pojechałam do sklepu i zrobiłam zakupy. W domu postanowiłam trochę ogarnąć mieszkanie, bo  ostatnio jakoś nie mam czasu na porządki. Wyrobiłam się ze sprzątaniem szybciej niż myślałam i już o 13 zastanawiałam się co przygotować na obiad.  Wypadło na makaron ze szpinakiem. Jak  dobrze, że Andrzej lubi makarony, bo to chyba jedno z nie wielu dań, które zawsze mi wychodzą. Chyba będę musiała się jakoś podszkolić z gotowania.  Pół godziny później danie już było gotowe do spożycia. Jednak Andrzeja jeszcze nie było, więc ogarnęłam w kuchni. 5 minut później usłyszałam dość mocne trzaśnięcie drzwiami.
-Jestem- usłyszałam okrzyk z korytarza
-Słyszę- odpowiedziałam ze śmiechem
-Oooo a co tutaj kucharzysz?- powiedział, podszedł do mnie, przytulił i pocałował w szyję.
-Makaron ze szpinakiem. Idź umyć ręce, a ja już nakładam.
-Dobrze Kochanie.
Nałożyłam i po chwili już zajadaliśmy. Kiedy skończyliśmy i chciałam zebrać talerze, żeby pozmywać Andrzej mnie ubiegł.
-Teraz Ty sobie posiedzisz i popodziwiasz, a ja posprzątam.- i straciłam grunt pod nogami, a potem usiadłam na czymś twardym, jak się potem okazało na blacie kuchennym. Nic nie odpowiedziałam tylko się przyglądałam Andrzejowi.
-Czemu nic nie mówisz?- powiedział, gdy już wszystko było czyste.
-Bo myślę
-O czym?-zapytał
Andrzej podszedł do mnie, a ja oplotłam go nogami i się do niego przytuliłam.
-O tym jak to teraz będzie.
-Jak to jak? Najlepiej na świecie.
-No właśnie boję się, że nie zawsze będzie kolorowo. Boję się, że jak będą we mnie buzowały hormony to będę nieznośna i w ogóle jak to będzie się cała ciąża toczyła i coś czego boję się najbardziej, czyli czy sobie poradzimy z tym Maleństwem- powiedziałam i pogładziłam jeszcze płaski brzuch
-Nie martw się Kochanie razem sobie poradzimy. - powiedział i pocałował mnie.
-A teraz może już będziemy się zbierać co?
-Dobrze tylko mnie stąd ściągnij
-Chodź Księżniczko
-Dziękuję- powiedziałam i poszłam się troszkę ogarnąć.
-Możemy już iść- zakomunikowałam, gdy zakładałam trampki.
-Więc chodźmy
Złapałam Andrzeja za rękę i już po chwili zbiegaliśmy po schodach. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Okolica mi się spodobała. Park był blisko. Plac zabaw zresztą też, więc z dzieckiem mielibyśmy gdzie wychodzić na spacery. Poszliśmy do mieszkania, w którym właściciel już na nas czekał. Obejrzeliśmy dokładnie całe mieszkanie,  Andrzej posprawdzał sporo różnych rzeczy,  na których ja się kompletnie nie znam. Ja tym czasem zajęłam się sprawdzaniem czy będzie wystarczająco dużo  miejsca dla naszej trójki. Wszystko było urządzone, tylko jeden pokój stał pusty.
-Jeśli tu się wprowadzimy to tu będzie pokój dziecka- powiedziałam do Andrzeja.
-Oczywiście, że tak Skarbie. A tak w ogóle to podoba Ci się?
-Tak, nawet bardzo. - odpowiedziałam i dałam mu buziaka.
Nawet jakbyśmy chcieli dzisiaj wynająć to mieszkanie to nie byłoby to dzisiaj możliwe, bo jak się okazało to ten właściciel, który nas przyjął, wcale nie był właścicielem, tylko jakimś tam kuzynem jego. Prawdziwy właściciel gdzieś wyjechał i wróci dopiero za dwa dni, więc przez ten czas coś jeszcze obejrzymy. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z mieszkania. Postanowiliśmy wybrać się do kina. Wypadło na komedie. Kupiliśmy bilety, popcorn i colę i poszliśmy na sali. Standardowo, gdy skończyły  się reklamy to połowy popcornu już nie było. Siedzieliśmy wtuleni i co chwilę wybuchaliśmy śmiechem.
Po filmie poszliśmy na kolację.  Byliśmy zmęczeni, jednak okazało się, ze w tej restauracji był koncert na żywo i nie mogliśmy nie skorzystać z okazji i nie potańczyć. Cóż trzeba korzystać, bo jak zamienię się w ciężarówkę to nie będzie mi to już tak łatwo przychodziło. Swoją drogą Andrzej to świetny tancerz. Po przetańczonych kilku piosenkach, uregulowaliśmy rachunek i w świetnych humorach udaliśmy się do domu. Byłam taka padnięta, że od razu poszłam wziąć prysznic. Andrzej postanowił do mnie dołączyć, wiec po chwili rozkoszowaliśmy się wspólną kąpielą. Potem ja zajęłam się ogarnianiem mojej fryzury, bo rano na to nie ma czasu. Wysuszyłam i prostowałam sobie włosy, a Andrzej poszedł coś obejrzeć w telewizji, jednak chyba nie było nic ciekawego do oglądania i teraz już stał obok mnie i nalegał, że  teraz on chce chociaż spróbować wyprostować. Trochę się obawiałam o moje włosy,  w końcu i tak są już zniszczone, ale zaryzykowałam.
-Dobrze Skarbie, ale jak mi je spalisz to... to idę do siebie i foch.
-Spokojnie Kochanie. Dam radę.
Obserwowałam Andrzeja w lusterku.
-I jak?- zapytał, kiedy wyprostował jedno pasemko
-No w sumie to może być, ale może lepiej już mi to oddaj, co?
-Noo dobrze, ale patrzeć mogę?
-Jak musisz, to możesz.
Zajęłam się włosami, a Andrzej stał oparty o ścianę i mi się przyglądał. No tak stałam w majtkach i jego koszulce.
-Skończyłam, możemy iść spać
-Jak zwykle pięknie. Chodź Księżniczko.
Andrzej wziął mnie za rękę i udaliśmy się do sypialni. Wtuleni w siebie zasnęliśmy.

Noo cześć! Lecimy z "dyszką".Trochę mnie tu nie było, ale teraz chyba zaczyna mi brakować weny. Od razu mówię nie,  nie zamierzam zawieszać bloga, będę próbowała zaczerpnąć pomysły z wszystkiego czego się da. 

wtorek, 21 kwietnia 2015

Liebster Award

Jeej ostatnie czego bym się spodziewała to nominacja do Liebster Award. Zaskoczenie. Nie powiem, że nie miłe. Dziękuję bardzo http://never-ever--give-up.blogspot.com/

Pytania :
1. Skąd nazwa bloga? 
2. Czy poza siatkówką (w przypadku jednego bloga piłką nożną) interesujesz się innymi sportami? Jeśli tak jakimi?
3. Masz jakieś siatkarskie/piłkarskie marzenie?
4. Ulubiony kolor?
5. Oglądasz mecze kobiet?
6. Lubisz czytać książki? Jeśli tak, jaka jest Twoja ulubiona?
7. Znalazłaś już swoją drugą połówkę czy "mama urodziła Cię w całości"? :D
8. Czy jesz czasem w McDonaldzie/KFC itd.?
9. Jeśli trenujesz to na jakiej pozycji lub na jakiej chciałbyś?
10. Dlaczego blogujesz?
11. Czy korzystasz z jakichś portali społecznościowych poza Facebookiem? A może w ogóle nie korzystasz? 

Odpowiedzi:
1. To taki spontan był. Pierwsza myśl, a jak wiadomo pierwsza myśl = najlepsza myśl :D (tak przynajmniej nauczyciele przed egzaminami mówili) :D
2. Tylko siatkówka mnie tak na serio jara :) Mogę oglądać wszystko, ale tylko siatkówka wzbudza u mnie TAKIE emocje 
3. W przyszłość jeździć na jak najwięcej meczy i kiedyś tam chociaż przez chwilę porozmawiać z ulubionymi siatkarzami.
4. Żółty <3 Czarny <3 
5. Jakoś najwięcej uwagi poświęcam męskiej siatkówce, bo wydaje mi się bardziej emocjonująca (nie, nic z typowej hotki), ale jak mam czas to zdarza się, że siatkówkę kobiet oglądam.
6. Lubię czytać, tylko nie jakieś tam nudne lektury (chociaż zdarzają się nawet spoko), ale na prawdę coś fajnego np. książki Paula Coehlo "Weronika postanawia umrzeć" i inne książki tego autora.
7. Zdecydowanie zostałam urodzona w całości ;)
8. Sporadycznie, ale wolę coś domowego niż tam.
9. Niestety nie trenuje ze względu na to, że mieszkam w małej miejscowości i nie ma warunków. Cóż może jak pójdę do liceum to coś się zmieni. A o pozycji to chyba najbardziej podoba mi się rozrywająca i środkowa, ale chyba za mała jestem :/
10. Chyba nie ma takiej jednej odpowiedzi na pytanie "DLACZEGO?", ale chyba głównie dlatego, że blogowanie daje upust mojej wyobraźni, a ten akurat blog może gdzieś tam o marzeniach takiego idealnego życia, chociaż pełnego niespodzianek. 
11. Głównie to facebook, instagram, twitter :)

To  teraz czas na mnie:
1. Ulubiony klub?
2. Ulubiony sportowiec
3. Co jest Twoją główną motywacją do pisania?
4. Marzysz o karierze sportowej? Jeśli tak to w jakiej dyscyplinie? jeśli nie to co chcesz robić w życiu?
5. Masz jakiś wyjątkowy szacunek do jakiegoś sportowca? Jeśli tak to kto to jest i czym sobie zasłużył?
6. Co bardziej motywuję Cie do działania: pochwała czy krytyka?
7. Znasz przykład sportowca, któremu "sodówa uderzyła do głowy"?
8. Co byś zrobiła, gdybyś się dowiedziała, ze Twój ulubiony siatkarz miał poważny wypadek?
9. Czy prowadzenie bloga pomaga Ci w życiu czy raczej tylko czujesz, ze marnujesz przy tym czas?
10. CO myślisz o prowadzeniu tych wszystkich stronek na facebooku o siatkówce (chociaż w większości to o siatkarzach)
11. Siatkarskie marzenie to..

A nominuję:
http://chaste-or-naughty.blogspot.com/
http://nauczmy-sie-zyc.blogspot.com/
http://zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com/
http://rebelliousboy.blogspot.com/
http://miloscpomozecipowstac.blogspot.com/
http://always-with-you-love-dream.blogspot.com/
http://moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com/
http://wykrakaneszczescie.blogspot.com/
http://urodzeni-po-to-by-byc-razem.blogspot.com/
http://i-gdyby-to-bylo-takie-proste.blogspot.com/
http://gracogladackibicowac.blogspot.com/

GORĄCO POLECAM TE OPOWIADANIA. SĄ NA PRAWDĘ ŚWIETNE!

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

IX ROZDZIAŁ

W nocy nie mogłam w ogóle nie mogłam spać, co chwilę się budziłam. Chyba aż za bardzo się denerwowałam wizytą u lekarza. A przecież sama mówiłam Andrzejowi, żeby o tym nie myślał, bo nie chce, żeby się zawiódł. A co robię sama? No właśnie... O 5 stwierdziłam, ze dłużej nie wytrzymam, wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Zaparzyłam sobie herbatę, usiadłam na parapecie i podziwiałam budzący się do życia piękny Bełchatów. Jak wyjeżdżałam z Warszawy zastanawiałam się, czy to dobry pomysł z przeprowadzką tutaj. Teraz wiem, że lepiej wybrać nie mogłam.
-Kochanie co Ty robisz tutaj o 5 rano?
-Nie mogę spać, przepraszam, że Cię obudziłam.
-Nie obudziłaś, sam się obudziłem, a jak chciałem przytulić się do Mojego Skarbeńka i zobaczyłem, że Ciebie nie ma- powiedział podchodząc do mnie i mocno przytulił
-Martwisz się wizytą u lekarza?- zapytał
-Troszkę.
-Troszkę?
-Cholernie troszkę bardzo.
-Kochanie nie martw się wszystko będzie dobrze, a teraz chodź. - powiedział
Zabrał mi kubek z malinową herbatą, wziął na ręce i zaniósł do sypialni.
-Spróbuj zasnąć Skarbie 
-Postaram się. 
Andrzej niby nic nie zrobił, a jednak zrobił wiele. Uspokoił mnie i zasnęłam. Obudził mnie dopiero budzik o 7. Wstałam. Andrzeja już nie było na łóżku. Poszłam do kuchni, a tam Andrzej zabierał się za przygotowanie śniadania. 
-Co tam Szef Kuchni poleca?
-Serio? Już wstałaś? Miałaś spać chociaż 10 minut dłużej
-Hmm spałabym, gdyby nie obudził mnie budzik.- stwierdziłam ze smutkiem.
-No tak. Wiedziałem, że o czymś zapomniałem. 
-Nie martw się ja teraz pójdę się ogarnąć troszkę a Ty tu możesz czynić swoją powinność.
-Ooo jakaś Ty łaskawa. Dobra zmykaj mi stąd.- powiedział dał buziaka i skierował do łazienki.
Szybkie ogarnięcie i  po 15 minutach,  byłam już umyta, ubrana, umalowana i... generalnie gotowa.
-No nareszcie
-Ej wcale tak długo nie było. Co mamy na śniadanko?- podeszłam do niego i  dałam buziaka. Miał być jeden krótki, który zresztą był, ale potem był drugi dłuuugi.
-A propo śniadania to tosty.
Siedziałam na kolanach u Andrzeja i nawzajem się karmiliśmy. Nagle zrobiło mi się niedobrze i szybko pobiegłam do łazienki.
-Już lepiej?- zapytał Andrzej kucając przy mnie i wręczając mi szklankę wody.
-Tak, teraz już tak.Dziękuję. Chodźmy- wzięłam go za rękę i poszliśmy do kuchni. Jednak nie dałam rady już nic więcej zjeść. Mam nadzieję, że te mdłości nie będą trwały długo.
-Spotkamy się w przychodni?- zapytałam Andrzeja
-No nie wiem. Myślałem, że przyjadę po Ciebie do pracy i pojedziemy razem.
-No dobrze, ale ja przecież do pracy jadę swoim samochodem.
-No to Cię teraz odwiozę, a potem przyjadę po Ciebie. Tylko skoczę po jakieś ciuchy.
Dopiero teraz zobaczyłam, że Andrzej jeszcze siedzi w samych bokserkach.
Pobiegł szybko do sypialni założył ubrania, które wczoraj miał na sobie. Wrócił do kuchni.
-Za 5 minut wracam- powiedział, dał buziaka i wybiegł.
Spojrzałam na zegarek. Nie wiem jakim cudem, ale było 07:29. Dałabym sobie rękę uciąć, że jest później. Posprzątałam po śniadaniu i usłyszałam jak drzwi się otwierają. Spojrzałam na zegarek. 07:33, a Andrzej stanął w drzwiach przebrany, z poprawioną "falą dunaju" i torbą na ramieniu.
-O Ptaszku nawet przed czasem jesteś.
-Starałem się. Gotowa?
-Tak tylko wezmę torebkę.
Sprawdziłam jeszcze czy moja książeczkę zdrowia i inne takie. Nie korzystałam jeszcze z tutejszej przychodni, więc miałam świadomość, że będę musiała wypełniać jakieś papiery w rejestracji. Po chwili schodziliśmy po schodach trzymając się za ręce.
-Dasz radę być kilka minut przed czasem?
-Wydaje mi się, że tak, a Ty dasz radę się urwać?
-Tak mój Szef jest całkiem spoko i jak zrobię wszystko co mam do zrobienia to nie będzie problemu.
Nawet się nie obejrzałam, a już byliśmy pod redakcją.
-Dziękuje Kochanie.
-Nie masz za co Skarbie. Miłego dnia
-Miłego treningu.
Ostatni buziak (trochę długi) i opuszczam samochód Środkowego.  Weszłam do redakcji. Przywitałam się ze wszystkimi, okazało się, że dzisiaj wyjątkowo dużo mam roboty. Postanowiłam się ostro zabrać za to wszystko.  Koło południa, przyszedł do mojego biurka  szef.
-Natalio, czy mogłabyś dzisiaj zostać dłużej i pomóc trochę Asi,  bo chyba się trochę pogubiła.
-Szefie, dzisiaj na prawdę nie mogę. Mam coś bardzo ważnego do załatwienia.
-A co to takiego? Stało się coś?
-Nie, to znaczy nie wiem jeszcze. Mam wizytę u lekarza.
-Coś poważnego?
-Nie zwykłe rutynowe badania- skłamałam, bo po co ma wiedzieć, że idę do ginekologa?
-No nic trudno w takim razie poproszę Tomka, żeby został.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. Życzę zdrowia.
Powiedział i odszedł.  Czy mówiłam, że jest spoko szefem? To jest świetnym szefem. Wzięłam się do pracy. Ostatnia kartka i koniec. Zabieram swoje rzeczy pakuje wszystko do torebki i wychodzę. Dzwoni mój telefon, a na nim pojawia się doskonale mi znana twarz.
-Cześć Kochanie. Gdzie jesteś?
-Cześć Skarbie, pod budynkiem.
-Już wychodzę.
Rozłączyłam się i przyśpieszyłam kroku. Wychodząc zobaczyłam Andrzeja opierającego się o maskę samochodu.
-Boże jaki on jest przystojny.- pomyślałam
Podeszłam do Andrzeja ,a on zamknął mnie w szczelnym uścisku.
-Jak było na treningu?- zapytałam, gdy jechaliśmy  już do przychodni
-Jakoś tak dziwnie długo. Ciągnął się i ciągnął. Chyba w głowie siedziało tylko to gdzie i w jakim celu jedziemy po pracy. A Tobie jak minął dzień?
-U mnie dla odmiany szybko. Nawalili mi tyle roboty, ze nawet nie miałam czasu, żeby odsapnąć.
-A jadłaś coś w ogóle?
-Hmm w sumie to nie.
-Natalia!
-No co? Nie miałam czasu. W sumie to nawet nie byłam głodna, cały czas mnie mdliło i jakbym coś zjadła to bym od razu się tego pozbyła
-Trzeba będzie się zająć Twoimi posiłkami.
-Dobra dobra
Byliśmy już przy przychodni. Denerwowałam się. Andrzej podszedł do mnie. Mocno przytulił i szepnął.
-Wszystko będzie dobrze.- objął mnie jedną ręką i weszliśmy do budynku.
W recepcji ku mojemu zdziwieniu nie zeszło nam się długo. Podałam moje dane pani w okienku. Wypełniła moją kartę pacjenta (czy coś takiego) i już mogliśmy się udać pod gabinet. Ktoś w gabinecie był, więc usiedliśmy na krzesełkach i czekaliśmy. Zaczęłam nerwowo przebierać nogami. Andrzej to zobaczył pociągnął mnie za rękę i posadził na swoich kolanach.
-Nie denerwuj się już tak Kochanie-powiedział pocałował w skroń i mocno przytulił.
-Staram się, ale nie wychodzi.
Siedzieliśmy wtuleni.  Teraz już się nie denerwowałam. Nagle przeszły obok nas dwie pielęgniarki.
-Widzisz? Na kilometr widać, że  się kochają i czekają na dziecko- szepnęła jedna do drugiej, jednak my to doskonale słyszeliśmy.
-Widzisz Kochanie? Na kilometr!
-Widzę Ptaszku.- powiedziałam i w tym momencie wyszła jakaś dziewczyna z gabinetu i pan doktor powiedział, że możemy już wejść.
-Czy ja mogę wejść? - zapytał Andrzej.
-Jeśli partnerka nie ma nic przeciwko to proszę bardzo.
-Dziękuję- powiedział, wszedł i już po chwili siedział koło mnie mocno trzymając za rękę.
W gabinecie pan doktor wykonał USG. Nawet nie było tak źle, chyba teraz już w ogóle się nie denerwowałam.
-Więc jest pani w 4 tygodniu ciąży- zaczęłam się zastanawiać kiedy to zrobiliśmy i wywnioskowałam, że to była chyba podczas naszej pierwszej wspólnej nocy.
-Ciąża rozwija się prawidłowo. Musi pani do 3 tygodnie przyjeżdżać na badania kontrolne. Tutaj przepisałem pani  witaminy. Musi je pani brać codziennie i przede wszystkim zdrowo się odżywiać. Aha i tutaj jest pierwsze zdjęcie USG.- Wzięłam je do ręki. Nasza malutka Fasolka.
- Na dzisiaj to chyba wszystko
-Dziękujemy. Do widzenia.- powiedzieliśmy i wyszliśmy.
Na korytarzu Andrzej mocno mnie objął i zaczął obracać.
-Andrzej proszę Cię
-Już dobrze dobrze. Po prostu ja tak strasznie się cieszę. Ej Mały słyszysz? Tata mówi. - powiedział klękając przede mną
-Mały? A może Mała?-
-Ojcowska intuicja podpowiada, że to będzie chłopak.- powiedział wstając
-Hmm słyszałam o Matczynej intuicji, ale okej.
-Dobra mniejsza o większość, ale jak to jednak będzie dziewczynka to się postaramy o chłopczyka.
-A jak to będzie chłopczyk?
-To też się będziemy starać.
-Dobra, może już jedźmy.- zaśmiałam się
Wyszliśmy z przychodni trzymając się za ręce. Zajechaliśmy do apteki po witaminy, potem na zakupy, a potem to już spokojnie mogliśmy się udać do domu.  Zabraliśmy się za przygotowywanie obiadu. Wypadło na zapiekankę makaronową. Chyba trzeba będzie wprowadzić więcej owoców, warzyw różnego zdrowego jedzonka, ale to może od jutra :)
-Tu będzie idealne miejsce- powiedziałam i przyczepiłam zdjęcie Naszej Małej Fasolki
-Najlepsze- odpowiedział Andrzej.
-A ile dostaliśmy kopii?
-2 dlatego jedna będzie tutaj, a druga piętro wyżej.
Stanął za mną, mocno przytulił i  ręką gładził jeszcze płaski brzuch.
Po obiedzie wyszliśmy na spacer. Kroczyliśmy bełchatowskimi ulicami przez ponad godzinę.
-Kochanie, a gdybyśmy poszukali większego mieszkania?- zapytał Andrzej
-Większego?
-No tak zobacz ani moje ani Twoje nie jest zbyt duże, a gdybyśmy poszukali czegoś większego to było by więcej miejsca i dla nas i dla naszych Maleństw- powiedział kładąc rękę na brzuchu.
-Maleństw? Że liczba mnoga? Na to się nie pisałam. Tam ma być tylko jedno Maleństwo.
-Kotek ja już tak na przyszłość- wyszeptał mi do ucha.
-Dobra dobra ja tam nie wiem co się w Twojej główce dzieje i niech tak zostanie- zaśmiałam się
-Na pewno? Nie chcesz, żebym podzielił się z Tobą moją wyobraźnią?- wyszeptał mi zmysłowo do ucha.
-Zastanowię się- wystawiłam mu język i mocno przytuliłam.
-Pamiętasz jak powiedziałaś, że chcesz, żeby tak cudownie było już zawsze?
-Yhym pamiętam
-Teraz będzie jeszcze lepiej zobaczysz- powiedział Andrzej podniósł mnie i wpił się w moje usta.
Ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Uwielbiałam spacery z Andrzejem. Czułam się wtedy bezpieczna. Tak jakby sama jego obecność była takim odstraszaczem wszystkich problemów.
15 minut później byliśmy już w domu. Weszliśmy do mieszkania Andrzeja.
-Wiesz, może już dzisiaj zaczniemy szukać mieszkania?
-Już?
-No tak. Zamieszkamy razem i nie będzie problemu, czy śpimy u mnie czy u  Ciebie, będziemy spali U NAS.
-Dobrze Kotku- wspięłam się na place i pocałowałam Andrzeja.
On podniósł mnie i przetransportował do salonu, gdzie włączył komputer i szukaliśmy idealnego mieszkania. Nawet nie wiem kiedy minęło dwie godziny, a my mieliśmy już pospisywane adresy i numery do właścicieli, żeby do nich zadzwonić i umówić się na oglądanie mieszkania. Zjedliśmy kolację i obejrzeliśmy jakiś film.
-Chyba pójdę się wykąpać- stwierdziłam
-Tak sama?
-Nooo tak, a co?
-Kochanie nie wiesz, że trzeba oszczędzać wodę?
-Spokojnie. To nie będzie długo trwało.
Ale już nie usłyszałam odpowiedzi tylko  Andrzej wziął mnie na ręce (chyba tak mu jest wygodniej), pocałował i kierował się w stronę łazienki. Po półgodzinnej kąpieli wyszliśmy z łazienki. Nie miałam piżamy i Andrzej dał mi swoją koszulkę. Uwielbiałam ją. Leżeliśmy na łóżku, cieszyliśmy się swoją obecnością. Ja już chyba byłam padnięta. Wtuliłam się w tors Andrzeja.
-Dobranoc Kochanie
-Dobranoc Skarbie
No i padłam...

Hej hej hej :D Rodzinka się powiększy. Zaczęłam się bać troszkę Was, więc jak miało być Natalia jest w ciąży, ale cóż... CIĄG DALSZY NASTĄPI :) 

czwartek, 16 kwietnia 2015

VIII ROZDZIAŁ

Dziś rano znowu obudziłam się wcześniej niż powinnam, ale tym razem dokładnie sprawdziłam godzinę. Andrzej słodko spał,więc postanowiłam go nie budzić. Wstałam i założyłam pachnącą perfumami koszulkę Andrzeja. Poszłam do kuchni wstawiłam wodę na kawę. Postanowiłam zrobić nam śniadanie.  Wypadło na naleśniki. Wyrobiłam ciasto i już smażyłam naleśniki. Nagle poczułam coś ciepłego na biodrach i coś ciężkiego na głowie.
-Dzień dobry Skarbie
-Dzień dobry Kochanie. Jak się spało?- zapytałam przekręcając naleśnika.
-Wiesz, że świetnie. Twoje łóżko jest zdecydowanie wygodniejsze niż moje.
-Cieszę się
-Tak w ogóle to nie dostanę buziaka na dzień dobry?
-Ptaszku mój nie pamiętasz jak skończyło się okazywanie czułości przy smażeniu naleśników?
-Mmmm to dobra... Poczekam. Chyba, że w czymś Ci pomóc.
-Nie, poradzę sobie.
-Co dzisiaj robisz?- zapytał Andrzej dalej stojąc za mną i przytulając się do mnie.
-Wiesz tak myślałam, że jak masz dzisiaj czas wieczorem to przygotowalibyśmy kolację i zaprosilibyśmy Olę i Kamila?
-Olę i Kamila?- powtórzył Andrzej
-No moją przyjaciółkę z chłopakiem. Spotkaliśmy się wtedy przed kawiarnią. Pamiętasz?
-Aaa tak tak
-Więc co Ty na to?
-Jestem za. 
-To w ciągu dnia do niej zadzwonię i uzgodnię co i jak.
-Dobrze.
Kiedy ostatni naleśnik został zdjęty z patelni, postawiłam talerz na stole i wyjęłam z lodówki dżemy.
-Smacznego
-Smacznego Kochanie.
Zjadłam pół naleśnika i nagle źle się poczułam. Pobiegłam szybko do łazienki i zwymiotowałam. Andrzej stał obok mnie i w ręce trzymał szklankę z wodą.
-Dziękuje Kochanie
-Nie ma za co. Lepiej już?
-Tak. Nie- i znowu zwymiotowałam
-Teraz chyba już tak 
-Na pewno?
-Talk tak. Coś musiało mi zaszkodzić.  Może nie jedz tych naleśników, jeszcze Ty się zatrujesz.
-A jak to nie przez naleśniki?
-A przez co?
Nie usłyszałam odpowiedzi tylko Andrzej podszedł do mnie od tyłu i złapał na brzuch.
-Myślisz, że jestem w ciąży?
-No nie wiem Skarbie. A jesteś?
-Nie wiem. Andrzej a Ty chciałbyś?
-No oczywiście, że tak. Bylibyśmy rodzinka idealną.
-Jak będę wracała z pracy to kupie test i zobaczymy. Ale Andrzej obiecaj mi, że teraz nie będziesz o tym myślał. Nie chce żebyśmy się zawiedli jak by się okazało, że jednak nie jestem w ciąży.
-Dobrze Kochanie.  Ale jak nie jesteś to zawsze będziemy mogli się postarać.
-Andrzej.
-Dobrze już dobrze. Chodź tu do mnie.
Podeszłam do niego i mocno przytuliłam.
-No dobra to zjadaj to śniadanie do końca.
-Andrzejku nie mogę.
-Czemu? Dalej źle się czujesz?
-Nie teraz już lepiej, ale i tak teraz już nic nie przełknę.
-Na pewno?-Zapytał przystawiając widelec z naleśnikiem do moich ust.
-Na pewno, ale Ty się nie krępuj.
-Samemu nie lubię.
-To ja Ci pomogę.
Usiadłam na kolanach Środkowego i zaczęłam go karmić. A jemu to się chyba podobało.
-No grzeczny Chłopczyk. - powiedziałam i pocałowałam Andrzeja.
Zaszłam z kolan i poszłam się przebrać. Założyłam czarne rurki, białą bokserkę i żółtą przezroczystą koszulę do tego dobrałam czarne szpilki. W łazience wyprostowałam sobie włosy i właśnie się malowałam, gdy do łazienki wszedł Andrzej. 
-A Ty się nie spieszysz na trening?
-Nie o 9 mam.
-Ojj to jeszcze mógłbyś spać.
-No co Ty gdzie spać jak takie Cudeńko chodzi sobie po mieszkaniu. 
Ja na to tylko się odwróciłam i pocałowałam do w usta zostawiając ślady błyszczyka na jego ustach
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też. 
-Muszę już lecieć do pracy. 
-To ja lecę do siebie i jeszcze się ogarnę przed treningiem.
Wyszliśmy z mieszkania i się pożegnaliśmy. Ruszyłam w stronę redakcji. Do apteki miałam zajechać jak będę wracała z pracy, jednak nie wytrzymałam i pojechałam już teraz. Z  zakupionymi dwoma testami ciążowymi ruszyłam do pracy. Dostałam dzisiaj sporo pracy, jednak od rana byłam naładowana mega energią i wszystko szybko zrobiłam. Na śmierć zapomniałam o testach. Szef powiedział, że skoro już wszystko zrobiłam to mogę iść do domu.  Tak też zrobiłam. Udałam się prosto do domu.  Nie musiałam iść na zakupy, bo byłam wczoraj i chyba wszystko jest. Wpadłam do domu i od razu udałam się do łazienki przeczytałam instrukcję i wykonałam test. Trzeba czekać... czekać...czekać... Wydaje mi się, że tyle czekam, a minęło dopiero 2 minuty. Poszłam do kuchni, może czas szybciej minie. Chodzę po całym mieszkaniu.  Nie wytrzymuję już idę do łazienki. Sprawdzam i... pozytywny. 
-Jestem w ciąży? Jestem w ciąży- podskoczyłam z radości.
Jednak wiedziałam, że musi potwierdzić to lekarz. Nawet zapomniałam, że gdzieś w torebce mam jeszcze jeden test. Od razu odszukałam numer to Przychodni. Chciałam umówić się na najbliższy wolny termin. Okazało się, że jakaś kobieta w ostatniej chwili zrezygnowała i jest wolne jutro o 14. Ucieszyłam się, że nie będę musiała czekać nie wiadomo ile na wizytę. Była 15 więc stwierdziłam, że ugotuję coś. Wypadło na zupę-krem pomidorową. Tylko, że nie miałam w domu pomidorów w puszce i udałam się do sklepu. 
-Cześć Natalia- usłyszałam, gdy wychodziłam ze sklepu
-O cześć Ola miło mi Cię widzieć. Co Ty tu robisz?
-Wróciłam z pracy i miałam iść do domu,  ale zapomniałam kluczy a Karol ma trening i wyszłam na jakiś spacer.
-To może pójdziesz do mnie?
-A nie będę Ci przeszkadzała?
-Nie no co Ty. Chodźmy. 
Ruszyłyśmy w stronę domu cały czas ze sobą rozmawiając. W domu Ola uparła się, że pomorze mi w przygotowaniu obiadu. 
-Tylko pójdę umyć ręce i już Ci pomagam- nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo Ola już zniknęła gdzieś za ścianą. 
-Natalia!- usłyszałam pisk dziewczyny
-Co się stało?- wbiegłam do łazienki
-Czy Ty... 
-No tak wyszło- powiedziałam lekko się uśmiechając 
-I dlaczego się nie chwalisz?
-Bo to jeszcze nic pewnego. Jutro idę do lekarza i się okaże.
-Na pewno się okaże, że jesteś. O jeju Kochana gratuluję- powiedziała i rzuciła mi się na szyję.
-Andrzej wie?
-Nie wie, że zrobiłam test i że wyszedł pozytywny, ale wie, że coś się dzieje, bo rano wymiotowałam i w sumie to Andrzej zapytał czy przypadkiem nie jestem w ciąży.
-Wróżbita Andrzej.
Zaśmiałyśmy się i wyszłyśmy z łazienki. Zabrałyśmy się za obiad. 
-Jejku ile wyszło tej zupy. Przez tydzień jej nie zjemy.
-Spokojnie Andrzej da radę.- zaśmiała się blondynka
Nagle Oli rozdzwonił się telefon.
-Tak?
-...
-U Natalii.
-...
-Tak Andrzejowej Natalii- zaśmiała się
-...
-No jakbyś mógł. Papa.
-Karol zaraz wpadnie tu z Andrzejem.- poinformowała mnie.
-O czyli jednak zupa się się zmarnuję. Zostajecie na obiad.
-Nie no co Ty. Karol tylko wpadnie po mnie i jedziemy do nas.
-Nie ma mowy. Może zupa nie jest genialna, ale przynajmniej nie będziesz musiała gotować w domu.
-Hmm może i masz rację, ale następnym razem Wy wpadniecie do nas na obiad.
-Zgoda- zaśmiałyśmy się
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i usłyszałyśmy, że ktoś wchodzi do domu.
-Jesteśmy- powiedzieli chłopaki
-Supeer- opowiedziałyśmy razem.  
Karol podszedł do Oli i ją pocałował. Andrzej podszedł do mnie przytulił pocałował i położył rękę na moim brzuchu. Jednak ja nie chciałam mu teraz nic mówić. Nałożyłam wszystkim obiadu, jedliśmy i rozmawialiśmy. Gdy skończyliśmy przenieśliśmy się do salonu jednak po chwili Karol i Ola stwierdzili, że nie będą nam się dłużej narzucać i pożegnawszy się z nami, wyszli.
- Kochanie- zaczął Andrzej
-Tak?- zapytałam, chociaż wiedziałam o co chce zapytać
-Zrobiłaś test?
-Tak Kochanie
-I co? - zapytał podekscytowany
-Pozytywny
Nie usłyszałam odpowiedzi tylko Andrzej podniósł mnie objął mocno i zaczął obracać.
-Andrzej.
-Już dobrze Kochanie, ale tak bardzo się cieszę.
-Ja też Skarbie, tylko...
-Tylko co?
-Tylko... Jutro o 14 mam wizytę u ginekologa- powiedziałam, ale Andrzej nie dał mi dokończyć
-Kochanie oczywiście, że pójdę z Tobą.
-Dziękuje, sama bym tam padła na zawał.
-Zawsze będę z Tobą.
Andrzej podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami. Mocno go przytuliłam, a potem pocałowałam.
-To co komedia czy horror?- zapytał
-Hmm może dzisiaj WYJĄTKOWO horror.
-Nie będziesz się bała?
-Z Tobą nie mam czego się bać.
-To idziemy oglądać.
-Kochanie a nie mieliśmy zaprosił dzisiaj na kolacje Twojej Przyjaciółki?- zapytał Andrzej w trakcie przenoszenia mnie z kuchni do salonu.
-Mieliśmy, ale przez cały dzień myślałam o tym, czy jestem w ciąży czy nie jestem. Może w sobotę zrobimy taką jakąś parapetówkę i zaprosimy wszystkich naszych przyjaciół i jak się okaże, że jestem w ciąży to ich wszystkich poinformujemy.
-Wiesz, że rano miałem Ci zaproponował małą imprezkę, ale potem zapomniałem, a w sobotę mi pasuje, bo mecz gramy w piątek. Przyjdziesz?
-Na mecz? Oczywiście, że tak.- odpowiedziałam dając mu buziaka.
 Andrzej delikatnie posadził mnie na kanapie, a sam zaczął szukać jakiegoś filmu,  potem wtuleni w siebie oglądaliśmy. W niektórych momentach strasznie się bałam, ale Andrzej, gdy tylko wyczuwał, że chociaż zadrżałam przytulał mnie jeszcze mocniej. Chyba byłam strasznie zmęczona całym dniem, bo nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się, gdy Andrzej już na łóżku w sypialni zdejmował ze mnie moje spodnie. Poczułam jak kładzie się obok mnie. Przytuliłam się do niego.
-Dobranoc Moje Złotka
-Dobranoc Kochanie.
I wtuleni zapadliśmy w sen.


Hej hej heej :D lecimy z ósemką. Część dalsza idealnie poukładanego życia, czyli sielanka "do porzygu", ale czy tak będzie do końca? Zobaczymy :D KOMENTUJCIE :D Nawet krytyka zawsze mile widziana (jak potrzebna) 

sobota, 11 kwietnia 2015

VII ROZDZIAŁ

Obudziłam się rano. Nie spojrzałam na zegarek tylko od razu założyłam, że się spóźnię do pracy. Pocałowałam tylko Andrzeja w policzek, bo jeszcze spał, ale on tylko się lekko uśmiechnął i spał dalej. Zabrałam szybko ciuchy,  które wczoraj przyniosłam i pobiegłam do łazienki. Szybki prysznic. Nie było nawet czasu, żeby się umalować, więc tylko pomalowałam rzęsy i wyszłam z łazienki. Weszłam do kuchni, żeby zrobić chociaż kawę, bo i tak  byłam spóźniona, a tak to przynajmniej w pracy będę kontaktowała. Zamarłam. Spojrzałam na zegarek w kuchence. I co tam ujrzałam? 05:58. Pomyślałam, że za wcześnie jest, żeby zrobić śniadanie, a żeby wychodzić do pracy to już w ogóle, bo do pracy miałam na 8.Wróciłam, więc do Andrzeja.
-Kotek, Ty już na nogach? Która godzina?
-Dopiero 6, nie przejmuj się. Śpij. 
-Nie mogę... sam.
Nie wiele myśląc położyłam się obok niego. Nie leżałam długo, bo wstałam i zdjęłam z siebie spodnie i bluzkę. Andrzej tylko się patrzył na mnie.
-No co? Nie lubię leżeć pod kołdrą w ubraniach.
-Przecież nic nie mówię.  Mi to nawet pasuję.
Położyłam się i przytuliłam do niego.
-Kochanie a tak w ogóle to czemu o 6 już jesteś gotowa do pracy jak masz na 8?
-Noo, bo się obudziłam i myślałam, że jestem spóźniona i się szybko ogarnęłam i dopiero w kuchni zobaczyłam, która jest godzina.
-Naprawdę?
-Yhyym
-Jejku Moja Mała wiecznie Niecierpliwa
-Dobra Mój Duży, idziemy spać?
-A chce Ci się jeszcze spać?
-Szczerze to nie zbyt.
-No mi też. To co robimy? 
-Nie wiem mi jest dobrze tak jak jest
-Kochaniee?
-Tak?
-A gdybyśmy zamieszkali razem?
-No  nie wiem.Nie wydaje Ci się, że nasz związek rozpędza się strasznie szybko?
-No może i tak, ale Natalia ja Cie kocham i wiem, że jesteś właśnie TĄ,  TĄ JEDYNĄ
-Ja też Cie kocham MÓJ JEDYNY.
Zmieniłam swoją pozycję i usiadłam na brzuchu Andrzeja. Przysunęłam się do niego i zaczęłam całować, najpierw delikatnie (bo tak tylko miało być), ale Andrzej nie dał mi wyboru i potem to już on przejął inicjatywę. 
-Czy to znaczy TAK?- zapytał po wszystkim.
-Ptaszku możemy spróbować, ale obiecaj mi, że jeśli będzie Ci przeszkadzało to mi o tym powiesz.
-Mieszkanie z Tobą ma mi przeszkadzać? Zasypianie i budzenie się przy Tobie. Wspólne śniadania, obiady, kolacje i do tego taaakie widoki. -powiedział kończąc swoją wypowiedź gestem ręki przebiegającej po cały moim ciele.
-Kochany jesteś. - powiedziałam i dałam buziaka.
-Ale Ty się przeprowadzasz do mnie czy ja do Ciebie? 
-Myślałem, że Ty do mnie.
-Hmmm w sumie może być, ale zatrzymam mieszkanie, chociaż przez jakiś czas.
-Dobrze Słonko
-Dobra to Ty leż sobie, a ja idę zrobić coś na śniadanie.
-Nie ma mowy idę z Tobą.
Poszliśmy do kuchni.  Postawiliśmy na tosty z dżemem.  Potem poszłam po swoje ciuchy ubrałam i pożegnałam się z Andrzejem. Weszłam do mieszkania postanowiłam, że może jednak założę spódnicę i postawiłam na rozkloszowaną czarną spódnicę w kropki i białą bluzkę 3/4. Umalowałam się i wyprostowałam włosy. Wychodząc usłyszałam jak ktoś biegnie po schodach. Odwróciłam się i kogo zobaczyłam? Andrzeja.
-A czy Ty Skarbie nie powinieneś być na treningu?
-Powinienem, ale chyba się zepsuł samochód, a zapomniałem telefonu i właśnie po niego idę, żeby zadzwonić do mechanika, a potem do Karola, żeby po mnie wpadł jak będzie jechał. 
-Dobra idź, po ten telefon. Do mechanika zadzwonisz później, a teraz szybciej, bo czekam przy moim samochodzie.
-Serio? Odwieziesz mnie?
-Tak
-Zaraz wracam- odpowiedział i szybko pobiegł do mieszkania. 
Ja powoli ruszyłam na dół. Byłam już przy samochodzie kiedy poczułam ręce na moim brzuchu i usta na szyi. 
-Jestem.
-Czuję. Co tak wolno?-zaśmiałam się.
-Nie wolno tylko Ty tak szybko chodzisz, chociaż nie wiem jak dałaś radę w tych szpilkach.
-Kobieta potrafi. Wsiadaj, bo się spóźnisz.
-A właśnie a Ty się nie spóźnisz do pracy?
-Nie. Mam jeszcze 25 minut. Zdążę.
-Przez to wszystko nawet nie zdążyłem powiedzieć Ci, że pięknie wyglądasz Kotku
-Dziękuje Ptaszku. Ty też nieźle się prezentujesz w tym dresie.
Dałam mu buziaka i odjechaliśmy. Po 10 minutach byliśmy już na miejscu. 
-Na powrót coś sobie zorganizujesz?
-Z Karolem się zabiorę. Dziękuję za podwiezienie.
-Nie ma sprawy Kochanie.- powiedziałam i poczułam usta Środkowego na moich, a rękę na kolanie.
-Panie Wrona trening czeka.
-No dobrze już dobrze idę.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. Miłego dnia Kotku.
-Miłego dnia Ptaszku.
Andrzej wyszedł, a mi coś nie pasowało. Chwila. Spojrzałam w lusterko i zobaczyłam, że na  tylniej kanapie leży jakiś niezidentyfikowany przedmiot
-Andrzej! Torba! - krzyknęłam.
Wyszłam z samochodu i zobaczyłam jak Andrzej przybija sobie face palma i idzie w moją stronę. Wyciągnęłam torbę. O jeezu ona jest ciężka. Co oni tam noszą.
-Coś Pan rozkojarzony Panie Wrona.
-Hmm ciekawe przez kogo.-powiedział podszedł do mnie  objął i namiętnie pocałował.
-Ej, bo jeszcze pomyślę, ze specjalnie ją zostawiłeś, żeby tu do mnie wrócić.
-Nie skąd to był przypadek- powiedział z uśmiechem.
-Andrzej.
-No co  to  nie moja wina, że nie mogę się oderwać od Ciebie i cały czas o Tobie.  
-Dobra Ptaszku leć już na ten trening- powiedziałam, ale on mnie oczywiście nie słuchał.
-Andrzej. Trening.- powiedziałam między pocałunkami.
Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki.
-Jejku w parku, na parkingu, w domu, w samochodzie. Nie wystarczy Wam jeszcze?
Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Karola i Wojtka.  
-Widzisz mówiłem Ci, że Andrzejek doskonale sobie poradzi bez naszej podwózki.- powiedział Karol do Wojtka.
-Cześć Zakochańce powiedzieli oboje
-Cześć chłopaki- przywitałam się z nimi buziakiem w policzek, a Andrzej uściskiem dłoni. 
-Dobra może ja się będę zbierała, bo w końcu nie dotrę dzisiaj do tej pracy.
-Jedź ostrożnie Kochanie- powiedział Andrzej, a potem całując mnie.
Usłyszeliśmy chrząknięcie chłopaków.
-Okej okej już idę- powiedział rozbawiony Andrzej. 
-Do zobaczenia w domu.
-Moim czy Twoim?
-Hmm zastanowię się. Pa
-Pa
Wsiadłam do samochodu i zanim odjechałam widziałam, że chłopaki o coś wypytywali Andrzeja.  Dojechałam do pracy 5 minut przed czasem. Nie wiem jakim cudem, bo przecież tyle czasu się żegnałam z Andrzejem. Poszłam do gabinetu dyrektora, potem poszliśmy do mojego nowego stanowiska pracy i tam poznałam ludzi z wydawnictwa. Miałam pracować jako korektor tekstów, czyli czytałam i poprawiałam ewentualne błędy.  Dzień minął mi dość szybko. Przy wyjściu zostałam zaatakowana przez kolegę z pracy na kawę albo drinka, ale odmówiłam i powiedziałam, że śpieszę się do chłopaka. Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Postanowiłam zrobić jeszcze zakupy. Podjechałam pod sklep, weszłam i zrobiłam chyba najkrótsze zakupy jakie kiedykolwiek udało mi się zrobić. Po 10 minutach już byłam  z powrotem w samochodzie. Do mieszkania ze sklepu było blisko, więc 5 minut później już wjeżdżałam na parking.  Wyszłam z samochodu, zabrałam torbę z zakupami i podążałam do mieszkania. Weszłam do mieszkania i było pusto. Dziwnie pusto. Bez psa to już nie to samo. Zostawiłam zakupy na stole i poszłam się przebrać w coś wygodniejszego. Założyłam szare dresy i czarną bokserkę, a włosy związałam w luźnego koka. Poszłam do kuchni rozpakowałam zakupy. Postanowiłam zrobić ciasto czekoladowe. Wyłożyłam wszystkie składniki i już po chwili wszystko porcjowałam, a potem łączyłam ze sobą. 20 minut później ciasto wkładałam do piekarnika.  Poczułam, że jestem głodna i zaczęłam robić obiad. Wypadło na chińskie. Ugotowałam ryż. Pokroiłam pierś z kurczaka. Pokroiłam warzywa. Po chwili kurczak się smażył, a potem dołączyły do niego warzywka, a na sam koniec sos. Napisałam do Andrzeja sms-a "Wpadnij do mnie po treningu, mam coś dobrego (chyba)" Długo nie musiałam czekać na odpowiedź "Już jadę. Dobre czy nie jak razem z Tobą w zestawie to biorę w ciemno" Nie odpisałam już mu nic tylko zaczęłam trochę mieszkanie.
-Kotku! Wróciłem!- usłyszałam z korytarza
-W samą porę, bo już miałam zaczynać bez Ciebie
-Co tak ładnie... Ciasto?! Jejku Natalia jesteś wielka. Kocham Cię
-Za ciasto?
-Za to, że jesteś taka wspaniała
-Ja Ciebie też kocham Skarbie, ale siadajmy, bo naprawdę jestem głodna
Usiedliśmy i nałożyłam dwie porcję.
-I Ty się zachwycałaś moimi naleśnikami?
-Noo tak a co?
-Twoje chińskie rozkłada moje naleśniki na łopatki.
-Dobra dobra
-To co teraz robimy?- zapytał gdy skończyliśmy jeść.
-Jak nie jesteś bardzo zmęczony to może byśmy poszli na spacer?
-Możemy iść tylko muszę się przebrać
-O dobry pomysł mi też by się przydało
Andrzej poszedł do siebie, a ja poszłam do sypialni założyłam czarne rurki, bluzkę na długi rękaw i szarą bluzę. Poszłam do łazienki poprawiłam makijaż i fryzurę i byłam gotowa. Zakładałam trampki, gdy do mieszkania wszedł Andrzej. Popatrzyliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. On też miał czarne spodnie, jakąś koszulkę i szarą bluzę.
-Widzisz Kochanie my jesteśmy dla siebie stworzeni. Nawet zakładamy podobne ubrania.
-Masz racje Skarbie- podeszłam i dałam buziaka.
Szliśmy sobie ulicami Bełchatowa wtuleni w siebie. Tak mogłabym iść nawet na koniec świata. Spacerowaliśmy już godzinę. Nagle Andrzejowi zadzwonił telefon.
-Tak?
-...
-Na Narutowicza aktualnie a co?
-....
-Zobaczę co da się zrobić i dam znać
Rozłączył się.
-Kochanie  Karol i Ola siedzą i się nudzą i pytają czy nie chcemy ponudzić się razem z nimi.
-Hmm mi pasuje.
-Napiszę sms-a do  Karola.
Szliśmy dalej wtuleni w siebie. Po 15 minutach byliśmy już pod mieszkaniem i czekaliśmy, aż ktoś nam otworzy.
-Cześć. Wchodźcie.- przywitała nas wybranka Karolowa.
-Serioo?  Wy nawet tak samo się ubieracie- zapytała
-No jakoś tak wyszło- odpowiedzieliśmy
Weszliśmy do salonu, gdzie Karol ustawiał coś na stoliku.
-Oooo gruboo- powiedziałam, gdy zobaczyłam, że  na stole znajdują się: piwa, ciasto, chipsy i takie różne niezdrowe smakołyki.
-Oj dobra cicho jutro na treningu wszystko spalimy.
-Wy na treningu, a my gdzie?
-Coś wykombinujemy- szepnął mi na ucho Wrona
Siedzieliśmy u Kłosików najpierw rozmawialiśmy w sumie to głównie to związku moim i Andrzeja, a potem zdecydowaliśmy się obejrzeć film. Koło 23 pożegnaliśmy się i wyszliśmy z mieszkania.
-To co do mnie czy do Ciebie?- zapytał Andrzej
-Wczoraj byliśmy u Ciebie to może teraz do mnie?
-Jestem jak najbardziej za- powiedział całując mnie.
-Ej Kotek zimno Ci?-zapytał
-Nieee tam, ciepło
-Nie wierzę Ci. Trzęsiesz się.-powiedział zdejmując bluzę
-Nie no co Ty?
-No chyba nie mogę pozwolić żeby moja dziewczyna marzła.
-To przytul swoją dziewczynę i będzie cieplej.
-Mam lepszy pomysł.
Andrzej podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami i przytuliłam.
-Lepiej?
-Lepiej tylko zastanawiam się czy Twoje plecy wytrzymają mój ciężar.
-Wiesz co? Chyba najważniejszy i najcenniejszy dla mnie ciężar.
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też.
I tak dotarłam do domu. Chociaż nalegałam, żeby mnie puścił to on nie chciał. Nawet na klatce schodowej nadal mnie niósł.
-Dziękuję
-Nie ma za co Skarbie
-To może ja pójdę się wykąpać
-Dobrze
Wzięłam prysznic, potem poszedł Andrzej. Poszłam do sypialni, żeby trochę ogarnąć łóżko. Kiedy było gotowe, położyłam się. Kiedy wszedł Andrzej udawałam, że śpię.
-Chciałeś iść spać tak bez buziaka?- zapytałam kiedy już się położył.
-Myślałem, że śpisz. O Ty Mała Oszustko
-Ej nie prawda.
Ale już było za późno. Moje łaskotki zostały podstępnie wykorzystane.
-Andrzej. Przestań. Proszę.
-A będziesz grzeczna?
-Tak
-To dobrze, bo czekam na wynagrodzenie.
-Jakie? Za co?  Od kogo?
-Przyjemne. Za transport do domku. Od Ciebie.
-A jakbyś tak bardziej określił jakie ma byś to wynagrodzenie?
Ale Andrzej nic nie powiedział tylko przekręcił się na brzuch.
-Że masaż?
-Że masaż.
Nic nie odpowiedziałam tylko usiadłam okrakiem na tyłku Andrzejowi i zajęłam się masażem. Co chyba mu się podobało, bo co chwilę wydawał z siebie jęki zadowolenia
-Dobra już nie mam siły.
-Szkoda, jesteś w tym lepsza od naszego fizjoterapeuty.
-Teraz Twoja kolej.
-Na pewno tego chcesz?
-Na pewno. Masuj.- odpowiedziałam przekręcając się
Muszę przyznać, że Andrzej też był w tym całkiem dobry. Jednak ten masaż nie trwał długo, bo Andrzej stwierdził, że inne części ciała czują się źle. Więc jego ręce "lekko" się przemieściły. Po chwili zatapialiśmy się w pocałunkach i oboje już wiedzieliśmy, że szybko dziś nie zaśniemy.

Witam! Lecimy z siódemką. Troszkę czasu zajęło, ale teraz na wszystko mi brakuje czasu. Kolejny raz sobie uświadomiłam, że trudno mi wytrzymać tydzień bez meczu skry. Oby do środy. Sezon się kończy, a ja coś czuje, że będzie płacz, bo nowy sezon = zmiany w zespołach.
Co do opowiadania to opinię pozostawiam Wam. KOMENTUJCIE :D

wtorek, 7 kwietnia 2015

VI ROZDZIAŁ

Obudziły mnie promienie słońca wdające przez okno w sypialni. Odwróciłam się na drugi bok i przypomniałam sobie, że przecież wczoraj zasypiał obok mnie Andrzej. Postanowiłam wstać i go poszukać. Długo szukać nie musiałam, bo gdy tylko otworzyłam drzwi to poczułam pewien boski zapach. Nie to nie był zapach perfum Andrzeja, to były... naleśniki. Poszłam do kuchni i ujrzałam chyba najpiękniejszy widok jaki kobieta może sobie wyobrazić. Mój Andrzejek stał sobie przy kuchence w samych bokserkach i smażył naleśniki. Podeszłam do niego objęłam z tyłu i pocałowałam w ramię.
-Dzień Dobry Kochany
-Dzień Dobry Skarbie. Jak się spało?- powiedział odkręcając się do mnie mocno przytulił i dał buziaka.
-Spało? hmm dobrze, bo z Tobą, ale jeszcze lepiej się obudzić i ujrzeć takie cudo we własnej kuchni. Kochany jesteś wiesz?
-Wiem wiem Skarbie, ale żeby aż takie CUDO?
-No jasne, że CUDO a nawet CUDA. Myślisz, że ja bym potrafiła takie zrobić?
-Aaaaa czekaj czekaj, bo Ty o śniadaniu mówisz.
-No, a myślałeś, że o czym?- zapytałam chociaż wiedziałam co ma na myśli.
-Nooo że o mnie- powiedział niepewnie
-Kotek Ty jesteś jedyny, niepowtarzalny, więc lepszy niż takie CUDO.
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też.
Andrzej przytulił mnie do siebie, potem złapał na pupę, posadził na blacie i zaczął najpierw delikatnie muskać moje usta, a potem pocałunek przeradzał się w coraz bardziej namiętny. Nagle otrzeźwiałam.
-Andrzej. Śniadanie się pali.
-Kurwa.
Szybko zjął naleśnika (albo coś co z jednej strony było białe, a z drugiej czarne). Wyrzucił i otworzył okno, żeby się wywietrzyło.
-Dobrze, że to już był ostatni. Może zjemy w salonie.
-Okej.- powiedziałam i już chciałam zeskoczyć, ale..
-Nie,  czekaj nie schodź.
-Czemu?
-Po prostu poczekaj.-powiedział zabrał talerz z naleśnikami i  dżem i zaniósł do salonu po chwili wrócił. Podszedł do mnie i znalazł się pomiędzy moimi nogami. Przysunął się pocałował i ściągnął z blatu.
-Co Ty kombinujesz Ptaszku- zapytałam
-Miało być śniadanie do łóżka.  Nie wypaliło, bo za wcześnie wstałaś, więc chociaż na śniadanko dotrzesz jak księżniczka.
-Kochanie! Boże jaki Ty jesteś idealny.-powiedziałam i nadal na rękach Środkowego pocałowałam go, a on nie był mi dłużny.
W końcu się ogarnęliśmy i zajęliśmy śniadanie. Było pyszne.  Chyba następnym razem ja muszę przygotować śniadanko. Tylko, że w razie nie wypału to ja go przenosiła nie będę. O nie.
-Kotek. Jak wszystkie potrawy tak Ci wychodzą jak naleśniki to właśnie zostajesz moim prywatnym kucharzem
-Dla Ciebie wszystko Księżniczko. - powiedział i do salonu wpadł Hugo.
-Chodź tu Mendo Ty moja mała.
On chyba zrozumiał (no może tej małej mendy nie), wpadł na kanapę i bawił się z nami.
-O której jedziemy?- zapytał Andrzej
-No muszę wpaść pod prysznic, ogarnąć się no i na spacer  z psem i potem możemy jechać.
Posmutniałam a Andrzej to zauważył.
-Ej Kochanie nie smutaj- powiedział tuląc mnie do siebie.
-To chwilowe. U rodziców przecież będzie mu lepiej. Mają dom z ogrodem i nie bd musiał siedzieć cały czas sam w bloku.
-Masz racje.
-No więc idę pod prysznic.
-To może ja pójdę do siebie, a jak będziesz wychodziła na spacer to daj znać pójdę z Tobą.
-Dobrze Skarbie.
Pożegnaliśmy się (na jakieś 20 minut ale to szczegół). Nakarmiłam psa. Wzięłam prysznic. Ubrałam się. Umalowałam i byłam gotowa. Zabrałam smycz. Zapięłam ją i poszliśmy do Andrzeja. Weszłam bez pukania, bo co taaaam.
-Andrzejku to jak idziesz z nami?- zapytałam wchodząc do kuchni, ale Andrzej nie był sam
-o Natka chodź. Właśnie o Tobie rozmawiamy. To jest Wojtek. Pamiętasz? Poznałaś go na treningu.
-A tak tak pamiętam- powiedziałam i przywitałam się z Wojtkiem
-To może wy sobie pogadajcie czy coś, a ja pójdę na spacer z psem?
-Możesz pogadać z nami, a potem oboje pójdziemy.
-Nie nie będę wam przeszkadzała. Lecę. Pa.
Pożegnałam się z Wojtkiem buziakiem w policzek i z Andrzejem też buziakiem tylko nie w policzek i dużo dłuższy. Wyszłam z mieszkania i udałam się do parku. Rozpięłam smycz i rzucałam psu piłkę. Bawiliśmy się ta dobre pół godziny, gdy nagle przyszedł Andrzej z Wojtkiem.
-A Wy co tu robicie?
-No ja idę do Księżniczki, a Wojtuś do domu.
-No to idź szukać tej "Księżniczki" a ja idę bawić się z psem. - powiedziałam i odeszłam
-Ej czekaj Księżniczko Moja!
A ja słysząc, ze idzie za mną przyśpieszyłam kroku.  On również, więc zaczęłam biec. Ale to na nic, bo on też. Moje szanse były marne, ale cóż próbować zawsze można. Uciekałam i nagle poczułam wielkie ręce na moim brzuchu, a ja straciłam równowagę i wywinęłam pięknego orła. Andrzej również się wywalił. Leżałam ja, a obok mnie Andrzej. Podbiegł do nas Hugo i zaczęła się wojna. Ja łaskotałam Andrzeja, a Hugo ciągnął go za ubrania, lizał jednym słowem chłopak nie miał szans. Jednak w pewnej chwili sytuacja się odwróciła. Andrzej rzucił piłkę psu, on pobiegł a sam zrobił tak, że teraz to ja leżałam na ziemi, a Ptaszek był nade mną.
-I co teraz?- zapytał ruszając brwiami.
-Teraz Wielki Pan wstanie ze mnie i udamy się do domku.
-No nie koniecznie- powiedział i zaczął się przybliżać do mnie.
-Ej nie przy ludziach- usłyszeliśmy głos  Włodarczyka.
-Wojtek Ty to wszystko nagrywałeś?- wykrzyknęłam, gdy zobaczyłam telefon w ręku Wojtka
-No jasne, że tak
-Pokaż-  krzyknęliśmy i zerwaliśmy się z ziemi i pobiegliśmy do Wojtka.
Jak to oglądaliśmy to myślałam, że zaraz padnę ze śmiechu. "Wojna" wypadła najlepiej.
-Musisz mi to przesłać- powiedział Wroncia
-Okeej okeej
Zawołałam Hugo. Zapięłam smycz. Pożegnaliśmy się z Wojtkiem.
Ja poszłam z psem do siebie, a Andrzej do siebie. Zagarnęłam wszystko co mi potrzebne i wyszłam z mieszkania i w tym czasie zjawił się Ptaszek. Udaliśmy się do samochodu. Mieliśmy do Warszawy ponad 170km, ale podróż jakoś nie trwała długo. Jak wjeżdżaliśmy do Warszawy to podałam Andrzejowi dokładny adres. O dziwo wiedział gdzie to jest. Jak wyszliśmy z samochodu to zobaczyłam, że Andrzej jest jakiś dziwny. Rozumiem, że ja byłam smutna, ale on. Czyżby tak bardzo przyzwyczaił się do Hugo? Z tylniego siedzenia wyciągnęłam psa. Andrzej podszedł do mnie.
-Andrzej co jest?
-Nic Skarbie
-Przecież widzę
-No, bo... No, bo ja nie wiem jak zareagują Twoi rodzice.
-Kochanie nie przejmuj się. Nie są tacy źli. - powiedziałam i pocałowałam "dla odwagi"
-Lepiej?- zapytałam
-Od razu- zaśmialiśmy się i ruszyliśmy do drzwi.
Weszliśmy do domu i od razu wyszła do nas moja rodzicielka.
-O jak miło, że już jesteście. Wchodźcie dzieci.
Weszliśmy do środka okazało się, że trafiliśmy w sam raz na obiad, bo pachniało nim od samych drzwi wejściowych. Weszliśmy do salonu i okazało się, że przyjechał również brat z żoną i dziećmi oraz siostra z chłopakiem i (jak potem się dowiedzieliśmy) z dzieckiem "w drodze".
-Cześć. To jest Andrzej- mój chłopak. Andrzej to jest mój tata-Marek , babcia-Krysia, brat-Konrad, szwagierka-Ewelina, moja chrześnica-Milenka, jej braciszek-Michałek, siostra-Julka, szwagier-Rafał no i mama-Beata.
-Miło mi poznać.- odczułam, że Andrzej się trochę spina, więc ścisnęłam mocniej jego rękę, a on to tylko odwzajemnił uśmiechem.
Dzieciaki jak tylko zobaczyły Hugo to pobiegły do niego i zaczęły się bawić z nim.
-Siadajmy do stołu.
-To my pójdziemy umyć ręce.
Udaliśmy się do łazienki.
-I jak Kochanie chyba nie jest tak źle co?
-No nie jest. Tylko myślałem, że będą tylko Twoi rodzice, a tu cała rodzinka.
-Ja też nie wiedziałam, że oni będą.
Skończyliśmy myć ręce i przytuliłam go, żeby się tak nie denerwował. Trzymając się za ręce udaliśmy się do salonu. Zajęliśmy miejsca i rozmawialiśmy. Oczywiście więcej rozmawiali z Andrzeje niż ze mną, bo kto by tam się przejmował, że córka wróciła do domu, ale to chyba dobrze, bo Andrzej już całkiem się rozluźnił.  Nagle podeszło do nas małe rodzeństwo. Milenka wdrapała się na kolana Andrzeja, a Michałek do mnie.
-Jejkuu jak wy słodko wyglądacie z dziećmi. Pasują wam.
Z Andrzejem tylko spojrzeliśmy na siebie niepewnie.
-To dlatego, że takie słodkie dzieci.
Potem obiedzie razem z Eweliną i Julką pomogłyśmy mamie posprzątać i pokroić ciasto oraz zrobić herbaty i kawy. A Andrzej prowadził chyba bardzo ciekawą rozmowę z resztą facetów. Potem już zajadaliśmy się ciastem.
-To ja może pójdę Andrzejowi pokazać mój stary pokój.
-Oczywiście, lećcie dzieci- powiedziała mama.
Zaprowadziłam go do pokoju. Pooglądaliśmy zdjęcia na ścianie i  oczywiście Ptaszek śmiał się z moich min na zdjęciach, ale i tak mówił "juz w przedszkolu byłaś taka piękna" położyliśmy się na łóżku.
-I jak Kochanie?
-Szczerze?
-Tylko szczerze
-Masz zajebistą rodzinkę. Tak zajebistą, że nie chce mi się stąd ruszać, ale jeszcze moja musisz poznać.
-No tak, to może niedługo zaczniemy się zbierać?
-No dobrze by było, gdybyśmy za pół godzinki się zbierali.
-Dobrze to chodźmy jeszcze na dół.
Poszliśmy i jeszcze chwilę rozmawialiśmy.
-Mamuś to tak jak się umówiliśmy. Hugo zostanie u Was.
-Jasne córuś nie ma żadnego problemu. Ty teraz jak będziesz w pracy to ten psiak by się tylko zamęczył w bloku.
Pożegnaliśmy się z rodzinką i oczywiście trzeba było obiecać, że wpadniemy niedługo na dłużej i koniecznie oboje. Pożegnałam się z psem i wyszliśmy z domu. Oczywiście mama wręczyła nam kawałek ciasta w sumie to się specjalnie nie broniliśmy, bo było pyszne.
-Andrzej ja.. trochę się denerwuje
-Skarbie  nie masz czym. Naprawdę. Moja rodzinka jest prawie tak fajna jak Twoja.
-Dobra, ale jak padnę na zawał to nie moja wina
-Pocałunkiem Cię przywrócę do  życia.
-Jak  śpiącą królewnę?
-Jak śpiącą Królewnę.- zaśmialiśmy się
Trochę humor mi się poprawił i tak się nie denerwowałam. Nawet nie wiem ile czasu jechaliśmy. Miałam wrażenie, że wsiedliśmy do samochodu i już po chwili wysiadaliśmy. Poczułam usta środkowego na moich.
-A to za co?
-Ty mnie tak uspokoiłaś, więc pomyślałam, że może na Ciebie też zadziała.
-Zadziałało.
-Zapraszam Księżniczkę.
Weszliśmy do mieszkania, zdjęliśmy buty i kurtki, a Andrzej postawił powiadomić chyba wszystkie dusze w okolicy, że się zjawiliśmy.
-Jesteśmy!!
-Głośniej się nie dało?
-Dało dało- i już chciał krzyknąć jeszcze raz, ale przystawiłam mu palec do ust.
-No dobra chodźmy.
-Ooo dzieci jesteście już. Wszyscy czekamy na Was.
-Wszyscy? zapytał Andrzej, gdy zobaczył moją minę.
-Maciek przyjechał
-Mój brat spokojnie- szepnął mi na ucho Andrzej.
Weszliśmy do salonu.
-Ooo cześć wszystkim. Chciałem Wam przedstawić Natalię- moją dziewczynę. Natalia to jest tata Sławek, mama- Ania, brat Maciek, bratowa Monika, no i chrześniak Stasiek.
-Miło mi państwa poznać- powiedziałam uśmiechając się, a Andrzej objął mnie ramieniem i juz się troche uspokoiłam.
-Jesteście głodni? Bo nie wiem czy odgrzać Wam obiad czy od razu podać ciasto.
-Od razu ciasto- zaśmiał się Andrzej. Obiad jedliśmy u rodziców Natalki. Pani Ania podała ciasto, a my po chwili już rozmawialiśmy tak jakbym już tam bywała nie raz i nie dwa. Została "zaatakowana" przez chrześnika Andrzeja. Może coś w tym jest, że małe dziewczynki ciągnie do dużych chłopców, a małych chłopców ciągnie do dużych dziewczynek. Fajne dziecko z tego Stasia.
-Ślicznie wyglądacie. Pasuje Wam dziecko-powiedziała Monika a my na to tylko się zaśmialiśmy.
-Co Wam tak do śmiechu?- powiedział Maciek
-Niee nic tylko już dzisiaj to usłyszeliśmy jak otoczyły nas dzieciaki u Natalki.
-No widzicie to coś w  tym musi być
Pozmawialiśmy jeszcze chwilę i Andrzej stwierdził, że on mój pokój widział to teraz on pokaże mi jego. W pokoju było pełno dyplomów medali pucharów i taki rożnych.
-I jak?
-Mówisz o rodzince, pokoju czy medalach?
-O wszystkim
-No to rodzinka cudowna, pokój to noo wiesz szału nie ma a medale too... jestem z Ciebie dumna Andrzejku.
-No i super
-Ej czekaj Ty oglądałeś moje zdjęcia ja też chcę obejrzeć Twoje
-Serioo?
-tak Ty się mogłeś pośmiać. Ja też chce.
-Noo dobra- powiedział i wyjął album.
Oglądałam i wbrew pozorom nie wybuchałam śmiechem co chwilę. Tylko jedno zdjęcie mnie poruszyło. A mianowicie jak malutki Andrzejek leży sobie w szpitalu zawinięty w kocyk.
-Ej Kotek jaki Ty słodki byłeś
-Byłeś?- zapytał oburzony
-Byłeś, jesteś, będziesz
-Kocham Cię- powiedział i pociągnął na łóżko.
-Andrzej chyba musimy iść na dół
-Noo dobrze- powiedział i nie chętnie wstał z łóżka.
Zeszliśmy na dól posiedzieliśmy jeszcze chwilkę. Staś nie schodził z moich kolan ani na chwilę.
-No super zawsze jak przyjeżdżałem to do mnie dzieci ciągnęło teraz chyba to się zmieni.
Na to tylko się wszyscy zaśmialiśmy. Niestety musieliśmy się już zbierać. Najgorzej nasz dojazd zniósł Staś. Maciek musiał mu obiecać, że przyjadą do nas i nas odwiedzą.
-No to  trzymam Cię za słowo z tymi odwiedzinami.
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
-Andrzej dziękuje Ci, ze poznałam Twoją, rodzinkę.
-To ja dziękuje, że poznałem Twoją
Reszta drogi minęła nam na słuchaniu muzyki i tak jakoś usnęłam. Obudził mnie lekkie muśnięcie w policzek.
-Jesteśmy w domku Kochanie.
-Ooo szybko jakoś
-Noo jak się 3/4 drogi spało to się nie dziwnie.
- oj cichooo tam
-Śpimy dzisiaj razem u mnie, razem u Ciebie czy każdy u siebie?
-Razem u mnie
-okej to skoczę to jakieś ciuchy an zmianę.
-Okej to ja poczekam u siebie.
Weszłam do mieszkania. Wzięłam pidżamy i ubrania na jutro i ruszyłam do Andrzeja.
-W kuchni- usłyszałam głos Andrzeja
-Mmm a co szef kuchni dzisiaj przygotowuje?
-Tosty z szynką serem i pomidorkiem
-Mmmm pyszności, ale widzę, ze wszystko jeszcze w stanie surowym to może ja pójdę sie odświeżyć
-Myślałem, że pójdziemy razem, ale skoro nie chcesz.
-Następnym razem Ptaszku.
W łazience szybko pozbyłam się ubrań, potem szybki prysznic i po chwili już zakładałam pidżamy tzn. bluzkę na ramiączka i krótkie spodenki. Udałam si do kuchni, ale tak nikogo nie było.
-Andrzej?
-W salonie
Poszłam tam szybko a Andrzej popatrzył się na mnie i powiedział;
-Chodź na kolację moja Mała Kusicielko
-Andrzejku powiedz czym ja Cię znowu kuszę?
-Ty już dobrze wiesz. Jedz Kotku.
-Dobrze Ptaszku
No i zaczęliśmy jeść. Potem Andrzej stwierdził, ze tez pójdzie się wykąpać wrócił po 15 minutach: mokry, szczęśliwy i w samych bokserkach. Udałam, ze nie zrobiło to na mnie wrażenia, ale jakoś tak zrobiło. Stwierdziliśmy, że nie chce nam się jeszcze spać, więc obejrzeliśmy film. Wtuleni w siebie oglądaliśmy. Niestety Natalka nie wytrzymała i padła. Poczułam, że Andrzej bierze mnie na ręce. Jednak nie reagowałam, może dlatego, że nie chciało mi się iść, a może dlatego, ze to bardzo mi sie podobało. Otworzyłam oczy dopiero na łóżku. Andrzej poszedł jeszcze zobaczyć czy zgasił wszędzie światło i wrócił do mnie. Przytuliłam się do Andrzeja
-Kocham Cie Ptaszku
-Kocham Cię Skarbie
I zasnęłam.

Witam! Mamy 'szósteczkę'. Dziękuję za komentarze. Dziewczyny jesteście moją motywacją. Rozdział dedykowany Olci. Siostra wierzę w Twoje umięjętności :D


środa, 1 kwietnia 2015

V ROZDZIAŁ

Rano poczułam coś mokrego na moim ramieniu.
-Hugo. Przestań. Won mi stąd.
-Nie jestem Hugo- usłyszałam szept
Szybko się ocknęłam i zobaczyłam jak siedzi przy mnie nie Hugo, lecz Andrzej i to nieźle mający ze mnie ubaw.
-Przepraszam Kochanie. Zapomniałam, że teraz nie tylko pies będzie przebywał w moim łóżku- powiedziałam zbliżając się do niego i muskając jego usta.
-Tak w ogóle to dzień dobry- uśmiechnęłam się
-Dzień dobry Skarbie
Pocałował mnie, a następnie ułożyliśmy się wygodnie.
-To co robimy z tak pięknie rozpoczętym dniem.
-hmmm no Ty to pewnie pójdziesz na trening, a ja będę się cieszyła ostatnimi wolnymi dniami.
-A i tu Kochanie niespodzianka. Dzisiaj mam wolne. Zostaję z Tobą. Tutaj.
-hmm tutaj? W sensie w łóżku?
-yhyyym- zaśmiał się Andrzej
- Okej to idziemy spać.
-Może jednak nie... spać?
I już po chwili Andrzej był nade mną.
-Panie Andrzeju nie jest Pan przypadkiem troszkę głodny?- przerwałam namiętny pocałunek
-Głodny. Ale tylko Pani Natalii.- powiedział i zaczął całować moją szyję.
Nie zostawałam mu dłużna. Całowałam go namiętnie jednocześnie bawiąc się jego włosami. Co chyba mu się podobało Po chwili złączyliśmy nasze ciała w jedność. Z Andrzejem czułam się tak, jak nigdy przedtem. Gdy nadeszło nasze spełnienie, to zmęczeni opadliśmy na łóżko. Wtuliłam się w jego tors. Chciałabym codziennie przeżywać takie poranki właśnie z Andrzejem.
-Kocham Cię, Skarbie.
-Kocham Cię, Złotko.
Leżeliśmy jeszcze parę minut.
-Dobra Kotek ja pójdę zrobić śniadanie.
-Poczekaj idę z Tobą.
Wstałam z łóżka. Byłam zupełnie naga, ale jakoś mnie to nie krępowało w końcu Andrzej już mnie taką widział. Czułam wzrok siatkarza na swoim ciele jednak udawałam, ze tego nie widzę. Zaczęłam się rozglądać w celu odnalezienia koszulki, jednak jakoś jej nie widziałam. Założyłam więc bieliznę.
-Andrzej nie wiesz gdzie jest moja koszulka.
-Nie wiem, załóż moja.
-A Ty? Ja wezmę inną z szafy.
-A nie będzie Ci przeszkadzało jak będę bez?
-Absolutnie nie.
-Więc chodź tutaj.
Podeszłam do niego, a on założył na mnie koszulkę.
Podziękowałam mu soczystym buziakiem i  udaliśmy się do kuchni.
W  salonie leżał pies podbiegł do nas i już po chwili skakał dookoła nas. W kuchni Hugo nie odstępował Andrzeja na krok cały czas siedział przy nim.
-To na co masz ochotę?
-hmm, a co posiadasz?
-Jajka i... jajka.
-No to jajka.- opowiedział z uśmiechem.
Z lodówki wygrzebałam jeszcze pomidora i wręczyłam go środkowemu, żeby pokroił. Po chwili zajadaliśmy się.
-To co dzisiaj robimy?- zapytałam
-No jak to co zjadamy śniadanko, a potem do łóżka i tak jakoś dzień minie.- zaśmiał się
-No Panie Andrzeju kusząca propozycja.
-No wiem wieem, a tak serio to myślałam, żeby zrobić najazd na manufakturę, a potem może jakieś kino?
-No to nie to samo to cały dzień słodkiego lenistwa, ale podoba mi się.
-I suuper.- powiedział, podszedł, pocałował, zabrał talerze i podszedł do zlewu.
-Andrzej co Ty robisz?
-No zmywam
-Zostaw ja to zrobię
-Nie. Siadaj i się ciesz.
Usiadłam na blacie, machałam sobie nogami w powietrzu i obserwowałam Andrzeja.
-Chodź tu do mnie- powiedziałam kiedy skończył.
Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam całować.
-Mmmm, a za co to?
-Tak po prostu za to, ze jesteś taki wspaniały, kochany, najlepszy i w ogóle za to, że jesteś.
Na to on przysunął się do mnie i znowu się całowaliśmy.
-To ja dziękuję Tobie, że jesteś taka cudowna. Kocham Cię
-Ja Ciebie też kocham.
Przytuliłam się do niego i staliśmy tak kilka minut.
-O której jedziemy?
-No  nie wiem, a ile czasu potrzebujesz?
-Nooo jakąś godzinkę mooże półtorej
-Oo to nie jest tak źle to może ja pójdę do na górę trochę ogarnąć mieszkanie, bo niezły burdel.
-Okeej zgadzam się, potem pójdziemy sprawdzić czy na pewno jest perfekcyjnie czysto.
-Mmmmm a przewidujesz jakieś nagrody?
-Zastanowię się- pocałowałam i  już wychodził z kuchni.
-Andrzej. Koszulka.- podeszłam do niego i zdjęłam z sobie ubranie, przekręciłam na drugą stronę i już chciałam na niego go włożyć, ale zapomniałam, że przecież on ma ponad 2 metry, a ja tylko a ja marne 170. Jednak on zrozumiał o co mi chodzi i lekko się obniżył.
-Wiesz Kochanie, że teraz w ogóle nie mam ochoty się stąd ruszać?
-Czemu?
A on tylko wskazał rękami moje ciało. No tak stałam obok niego w samej bieliźnie.
-To ja może już pójdę po prysznic.
-Dobrze Kochanie, a ja z wielkim bólem udaje się na górę.
-Wierze w Ciebie Skarbie. To do zobaczenia za godzinkę.
Ostatni buziak i do łazienki. Jednak to mi się nie udało, bo znowu usłyszałam głos Andrzeja
-Kochanie chyba o czymś zapomniałaś.
-O czym?
-Pies potrzebuje chyba na dwór.
-Kurwa no tak zapomniałam. Ubiorę się i z nim wyjdę
-Ufasz mi?
-Ufam, ale co to ma do psa?
-To, że ja mogę z nim wyjść.
-Naprawdę? Szybciej by poszło.
-No jasne ty się ogarniaj, a my za półgodziny jesteśmy.
-Dziękuję. Smycz jest pod wieszakiem.
I teraz już zostałam sama w domu. Poszłam do łazienki wzięłam prysznic. Potem osuszyłam się i włosy ręcznikiem. Potem wyszłam poszukać sobie jakichś ubrań. Postawiłam na niebieskie rurki, białą bokserkę oraz prawie przezroczystą niebieską koszulę. Wróciłam do łazienki szybko wysuszyłam włosy i wyprostowałam je. Zrobiłam lekki makijaż.  Założyłam ubrania. Po wyjściu zobaczyłam, że jeszcze nie ma Andrzeja z psem. Zadzwoniłam, więc do niego.
-Andrzej co się stało? Ja już gotowa a Was jeszcze nie ma?
-Spokojnie, jesteśmy u mnie, nie chciałem Ci przeszkadzać.
-Okej to już do Was idę.
Po chwili już wzięłam klucze i wybiegłam z domu. Nie brałam kurtki, bo wiem, że jeszcze do  mieszkania wrócę, żeby zostawić psa.
-Gotowy?
-No oczywiście. Możemy jechać.
-Hugo chodź idziemy do domu.- powiedziałam a pies po chwili stał obok mnie.
-Coś Ty mu zrobił, ze taki zadowolony?
-Ja? Nic. No dobra chodźmy.
Wyszliśmy z mieszkania Andrzeja i zeszliśmy do mnie. Wpuściłam psa. Nalałam mu jeszcze wody i nasypałam karmy, bo nie wiedziałam o której wrócimy. Zabrałam kurtkę i już po chwili wsiadaliśmy do samochodu Andrzeja.
-Andrzej mam do Ciebie taką małą prośbę
-Słucham Kotku.
-Pojechałbyś ze  mną do Warszawy w niedzielę?
-Haha tak myślę, że tak- zaśmiał się
-Z czego ha?
-No, bo  kilka dni temu dzwoniła do mnie mama, żebym przyjechał do nich chociaż na  kilka godzin w niedzielę.
-Czyli, że Ty do siebie, a ja do siebie?- zapytałam smutno.
-Nie Głuptasie mój. Jedziemy do Ciebie, a potem do mnie. Albo na odwrót.
-Damy radę?
-Jasne, że tak. Za Tobą też się już stęsknili?
-Hmmm myślę, że jeszcze nie, ale stwierdziłam, że jak od poniedziałku zaczynam pracę to nie ma sensu, żeby Hugo siedział całymi dniami sam w domu, wiec go chyba podrzucę do rodziców. Tam mu będzie lepiej.
-Myślę, że to dobre rozwiązanie.
Dalszą drogę pokonaliśmy w ciszy. Chodziliśmy po sklepach. Wzbogaciłam się o: czarne szpilki, białe trampki, żółtą sukienkę i białe spodnie.  A Andrzej o: spodnie i czarną bluzę z kapturem. Po podboju sklepów byłam już mega padnięta.
-To co kawa i ciacho?
-Jedno ciacho mi już wystarczy, ale kawa- zawsze.- odpowiedziałam i wtuliłam się w niego.
-Koochanie kusisz, kusisz.
-Ja? Czym?
-Samą sobą- i złączył usta w pocałunku.
-Ooo kogo moje oczy widzą? Czy ja o czymś nie wiem?- znikąd pojawił się Karol z jakąś dziewczyną.
-Jeju Czy przed Tobą nie można nic ukryć?- zaśmiał się Andrzej
-No tak jakoś nie. Tak w ogóle Natalia to jest Ola moja dziewczyna, Ola to jest Natalia yyy dziewczyna Andrzeja?- powiedział lekko zmieszany
-Tak wyszło. Natalia miło mi.
-Ola mi również.
-Od kiedy jesteście razem?- zapytał Karol
-No tak jakoś od  przedwczoraj
-Szczęścia Zakochańce- powiedzieli równocześnie
-Dziękujemy Zakochańce- odpowiedzieliśmy.
-Idzie się wybieracie?-zapytała Ola
-Na kawę i ciacho. Idziecie z nami?
-Właście tam zmierzamy.
-No to idziemy.
Poszliśmy do kawiarni. Zamówiliśmy kawę  i ciastka. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Najpierw o nas, potem o nich, a potem to już o wszystkim i o niczym.
-Nie macie może ochoty iść z nami do kina?- zapytałam
-W sumie Karolku dawno nie zabrałeś mnie do kina- zaśmiała się Ola.
-Kochanie oglądaliśmy filmy w domu, to prawie to samo. A tak serio to  nie będziemy Wam przeszkadzać?- zapytał Karol poruszając brwiami.
-Oczywiście, że nie.
-No to wyczuwam podwójną randkę.
I  wstaliśmy, zapłaciliśmy i opuściliśmy kawiarnię. Kilka minut później byliśmy już pod kinem.
-Na jaki film idziemy?- zapytał Karol
-Hmm może jakaś komedia- zaproponowałam
-Jestem za-powiedziała  Ola
-Ja też
-Ja też. Czyli problem z głowy.- zaśmiał się Andrzejek.
Kupiliśmy bilety, popcorn i coca-cole. Oczywiście połowy popcornu już nie było zarówno u Wronków jak i  Kłosków (jak to powiedział Karol). Ale to wszystko przez te długie reklamy. Gdy jedzenie się skończyło, a akcja się już trochę rozwinęła. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Siedziałam wtulona (w miarę możliwości) do Andrzeja. On jedną ręką gładził moje włosy, a drugą
trzymał na moim kolanie i gładził kciukiem nogę. A ja ręką jeździłam po  jego brzuchu. Pomimo koszulki był on wyczuwalny.
-Kocham Cię- szepnął do ucha.
-Ja Ciebie też kocham Skarbie- odpowiedziałam i złączyłam usta w pocałunku. Po filmie wyszliśmy razem z Kłosikami z budynku i poszliśmy na parking.
-Pierwszy i ostatni raz idziemy z nimi do kina Olcia-powiedział Kłos.
-Czemu? Nie lubicie nas?- zapytał Andrzej
-Nie umiecie się zachować przy ludziach, tylko byście się całowali pfff - stwierdził Karol
-Ej dobra Wy też nie byliście święci. Tak daleko nie siedzieliśmy. Wszystko widzieliśmy.-odgryzł się Wrona.
-Dobra nie było tematu- zaśmiała się Ola, a my zaraz do niej dołączyliśmy.
Po chwili byliśmy już przy samochodzie Andrzeja.
-Do zobaczenia. Mam nadzieje, że niedługo się zobaczymy.
-Do zobaczenia. Na pewno.
Pożegnaliśmy się z Kłosikami i wsiedliśmy do auta.
-Fajna z nich para.
-No fajna, ale my fajniejsza.
-Kocham Cię Mistrzu Mój
-Kocham Cie Skarbie Mój- odpowiedział i pocałował.
Ruszyliśmy w stronę domu. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu, bo przecież u mnie lodówka pusta.
-To co  jemy kolację u mnie?
-Mmmm jestem za.
Kupiliśmy wszystko co potrzebne i udaliśmy się do domu. W domu przywitał nas Hugo.
-Andrzej, bardzo jesteś głodny?
-Sam nie wiem, chyba nie, a co masz coś innego do zaproponowania?
-Tak, może najpierw pójdziemy na spacer z psem, bo tyle czasu siedział sam w domu.
-Okej możemy iść
Wzięłam smycz i piłkę do rzucania i zeszliśmy na dół. Doszliśmy do parku tam odpięłam smycz i zaczęliśmy rzucać piłki, a po chwili Hugo nam ją przynosił. Gdy psiak się trochę zmęczył wróciliśmy do domu.
-To co bierzemy się za kolację?
-Jasne, ale pod warunkiem, że zrobimy ją oboje.
-Zgadzam się Kochanie. To co kucharzymy?
-Może zrobimy pizzę?
-Ooo dobry pomysł.
-Z dużą ilością warzywek, żeby było zdrowiej.
-A to po to było Ci tyle pieczarek, papryki i czegoś tam jeszcze.
-Dokładnie.
Za zajęłam się krojeniem wszystkiego, a Andrzej jako, że ten silniejszy wyrabiał ciasto. Nagle szczypta mąki wylądowała na mojej bluzce, oczywiście "przez przypadek" nie wierzyłam mu, więc po chwili też miał białe ślady na bluzce, a potem to już zaczęła się wojna na mąkę.
-Dobra chodź tu do mnie Kotek- powiedział i przyciągnął do siebie.
-Kotek kończymy i idziemy się wyczyścić
No i po chwili ciasto wylądowało na blaszce, a na nim szpinak, mięso, papryka, cebula, pieczarki, ser i majeranek.
-To co Ty do siebie się ogarnąć ja do siebie i za pół godziny na kolacji.
-A nie przygarniesz biednego Ptaszka?
-Ptaszek sam sobie winny, gdyby nie... - nie zdążyłam dokończyć, bo Ptaszek skutecznie mnie uciszył. Za rękach zostałam przetransportowana do łazienki, a tam szybko pozbyliśmy się ubrań i braliśmy prysznic. Chyba najprzyjemniejszy prysznic jaki można sobie wyobrazić. Po długich chwilach przyjemności wyszliśmy z łazienki otuleni ręcznikami. Ja poszłam po ubrania dla siebie, a Ptaszek zobaczyć jak się ma nasza kolacja.
-Andrzej, a gdzie Ty masz swoje ubrania?- zapytałam, gdy przebrana weszłam do kuchni
-No tam gdzieś leżą.
-W sensie tamte całe w mące? Daj klucze to CI przyniosę jakieś, bo Ty w ręczniku paradował nie będziesz.
-A co nie podoba Ci się?
-No wiesz jakby pani Krysia zobaczyła Cię biegnącego po schodach w samym ręczniku to zmieniła by o Tobie zdanie.
-A no dobra- powiedział i wręczył mi klucze. -Kochana jesteś, wiesz?
-Wiem Kochanie, wiem. Jakieś specjalne życzenia? A i przede wszystkim gdzie masz ubrania.
-Koszulka, spodnie. Wszystko znajdziesz w szafie w sypialni.
-Dobra zaraz wracam.
W mieszkaniu Andrzeja szybko odnalazłam wszystko co potrzebne i wróciłam do siebie. Wręczyłam ubrania. Chłopak podziękował namiętnym pocałunkiem. On poszedł się przebrać, a ja zajęłam się wyjmowaniem jedzenia. Po chwili Andrzej był już koło mnie i mogliśmy jeść. Wyjęłam jeszcze wino. Wino+Pizza=połączenie idealne. Oczywiście trzeba było jeszcze psu nałożyć porcję, bo "Jak można  nie podzielić się jedzeniem z takim słodziakiem"
-To jedziemy jutro do Warszawy?
-Tak, chyba, że jesteś zajęty.
-Nie tam.
-A trening?
-Zadzwonię do trenera i powiem, że nie mogę albo Karolowi powiem.
Po skończonym posiłku wstawiłam naczynia do zlewu, a my poszliśmy wraz z winem do salonu. Włączyliśmy jakiś film i przez resztę wieczoru oglądaliśmy, przytulaliśmy i piliśmy wino.
-Chyba powinienem się zbierać do siebie- powiedział Andrzej koło 23.
-Zostań ze mną.  Proszę.- powiedziałam i pocałowałam go.
-Dobrze Skarbie
-Dziękuję
Wyłączyliśmy telewizor i poszliśmy do sypialni. Rozebrałam się do bielizny i wskoczyłam pod kołdrę. Andrzej zrobił do samo. Przytuliłam się do niego.
-Kochanie ja chcę, żeby tak było już zawsze.
-Tak? Czyli jak?
-No tak cudownie.
-Obiecuję, że będę robił wszystko, żeby tak było.
Pocałowałam go, jeszcze mocniej się w niego wtuliłam i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


Witam Was! Jeśli ktokolwiek tutaj jest. Może to wszystko pomiędzy Natalią a Andrzejem trochę za szybko się dzieje, ale przyznam podoba mi się to. Przepraszam za opis tych niektórych scen, chyba nie jestem dobra w takim pisaniu. KOMENTUJCIE.