-Kurwa co to?!
-Ja. Ałaaa. Moja dupa.- słyszę głos zza łóżka
-Boże Andrzej nic Ci się nie stało?- usiadłam na łóżku z trudem powstrzymując śmiech
-Śmiej się, śmiej, a ja tu cierpię
-Oj przepraszam. Chodź tu do mnie.
Podniósł się z podłogi i położył się obok mnie.
-Czekaaam- zakomunikował
-Na co?
-Na rekompensatę
-Za co Skarbie?
-Nie pytaj tylko chodź tu.
Poczułam na sobie ogromny ciężar, ale ciężar, który tak uwielbiam, tak kocham, który jest chyba najlepszym ciężarem na świecie. Zostałam obdarowana milionem pocałunków, które zresztą były odwzajemniane.
-Andrzej przecież ja spóźnię się do pracy. - powiedziałam, ale Andrzej nie zareagował
-Andrzej jest 7:20
-Dobrze już dobrze. Idę zrobić śniadanie.- powiedział niechętnie i wstał z łóżka
-Dziękuję Kochanie. Kocham Cię
-Ja Ciebie też Skarbie
Podeszłam do niego i pocałowałam, a potem szybko wybiegłam z sypialni. Jednak nie udało mi się uciec, bo mój Wielkolud już po chwili był za mną.
-Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Rób- powiedział pomiędzy pocałunkami
-Przecież ja nic nie zrobiłam
-Nic?
-No nic, ale coś Ci zrobię jak dzisiaj się spóźnię do pracy.
-Dobra zmykaj, a ja idę zrobić to śniadanie.
-Dziękuję
Powiedziałam i szybko uciekłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ale oczywiście zapomniałam zabrać ubrań. Okryłam się ręcznikiem wyszłam do sypialni. Zabrałam stamtąd bieliznę, jeansy, bokserkę i różowy sweterek. Z ubraniami w ręku ruszyłam do łazienki.
-Kusisz Kotek. Kusisz.
-Przepraszam już znikam.
-Mi to w żadnym wypadku nie przeszkadza.
Już nie zdążyłam mu odpowiedzieć tylko weszłam do łazienki i się ogarnęłam.
-Oooo co tak pięknie pachnie?- zapytałam wchodząc do kuchni.
-Jajecznica z pomidorami i szczypiorem
-Mmmm mój Ty Masterchefie
Zajęliśmy się zajadaniem śniadanie. O dziwo dzisiaj udało mi się nie zwymiotować śniadania.
-Dzisiaj kończysz tak jak zwykle?- zapytał Andrzej kiedy już się zbieraliśmy
-Tak, o 14, a co?
-Nic, tylko po treningu zadzwonię do tych ludzi od mieszkań i jakby ktoś miał dzisiaj czas to moglibyśmy dzisiaj coś obejrzeć. Co o tym myślisz?
-Myślę, że to wspaniały pomysł Kochanie- powiedziałam wręczając mu buziaka.
-Wiem Kocie, ja zawsze mam takie wspaniałe pomysły.
-Oooo w to nie wątpię. To napisz mi sms-a jak coś ustalisz.
-Dobrze, chodź, bo spóźnisz się do pracy
-O jak Ty się o mnie martwisz.
-Oczywiście, że się martwię, a teraz będę martwił się podwójnie.
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też Kocie.
Wyszliśmy z mieszkania i udaliśmy się do samochodów. Ja swoim, Andrzej swoim i wszystko jest idealnie. Oczywiście nie mogło się obyć bez pożegnania. Do pracy dojechałam w ciągu 10 minut. Okazało się, że nie mam zbyt dużo pracy na dzisiaj, więc postanowiłam szybko zabrać się za nią.
Koło 10 jak już prawie kończyłam to co miałam zrobić na dziś. Przyszła Klaudia (koleżanka z działu obok) i wręczyła mi robotę na co najmniej 2 godziny. Lekka załamka, ale po chwili już rozpracowuję czyjeś zapiski. O 12 upewniłam się, że wszystko zrobiłam i poszłam do szefa.
-Dzień dobry Szefie.
-Dzień dobry Natalio. Coś się stało?
-Nie tylko zrobiłam już wszystko co miałam na dzisiaj przygotowane i chciałam się zapytać czy mogłabym może wcześniej wyjść?
-Oczywiście, jeśli wszystko zrobiłaś to możesz. Czy coś jeszcze?
-Nie, to znaczy tak. Wczoraj byłam u lekarza i okazało się, że jestem w ciąży. Wiem, że przyjął mnie pan za dziewczynę, która również zaszła w ciąże i teraz musi pan znowu szukać kogoś, tylko, że tym razem na moje miejsce.
-Przede wszystkim gratuluję, a zastępstwem proszę się nie martwić na pewno kogoś znajdziemy. A do kiedy zamierzasz pracować?
-Chciałabym jak najdłużej, ale wszystko zależy od wyników badań.
-Dobrze, więc jeszcze raz gratuluję.
-Dziękuję bardzo. Do widzenia.
-Do widzenia.
Wyszłam z pokoju szefa i poszłam do swojego biurka. Zobaczyłam tam połączenie od Andrzeja. Oddzwoniłam.
-Cześć Kochanie
-No cześć Skarbie. Jak tam udało Ci się załatwić coś?
-Tak , dzisiaj 14:30. Pasuje?
-Hmm pasuje. Tak w ogóle to ja już się zbieram do domu to...
-Czekaj. Już?
-No tak zrobiłam wszystko i szef powiedział, że mogę.
-A no chyba, że tak.
-O której będziesz?
-Przed 14 powinienem być.
-Będę czekać. Pa. Kocham.
-Też kocham. Pa.
Rozłączyłam się i zaczęłam się zbierać. Pojechałam do sklepu i zrobiłam zakupy. W domu postanowiłam trochę ogarnąć mieszkanie, bo ostatnio jakoś nie mam czasu na porządki. Wyrobiłam się ze sprzątaniem szybciej niż myślałam i już o 13 zastanawiałam się co przygotować na obiad. Wypadło na makaron ze szpinakiem. Jak dobrze, że Andrzej lubi makarony, bo to chyba jedno z nie wielu dań, które zawsze mi wychodzą. Chyba będę musiała się jakoś podszkolić z gotowania. Pół godziny później danie już było gotowe do spożycia. Jednak Andrzeja jeszcze nie było, więc ogarnęłam w kuchni. 5 minut później usłyszałam dość mocne trzaśnięcie drzwiami.
-Jestem- usłyszałam okrzyk z korytarza
-Słyszę- odpowiedziałam ze śmiechem
-Oooo a co tutaj kucharzysz?- powiedział, podszedł do mnie, przytulił i pocałował w szyję.
-Makaron ze szpinakiem. Idź umyć ręce, a ja już nakładam.
-Dobrze Kochanie.
Nałożyłam i po chwili już zajadaliśmy. Kiedy skończyliśmy i chciałam zebrać talerze, żeby pozmywać Andrzej mnie ubiegł.
-Teraz Ty sobie posiedzisz i popodziwiasz, a ja posprzątam.- i straciłam grunt pod nogami, a potem usiadłam na czymś twardym, jak się potem okazało na blacie kuchennym. Nic nie odpowiedziałam tylko się przyglądałam Andrzejowi.
-Czemu nic nie mówisz?- powiedział, gdy już wszystko było czyste.
-Bo myślę
-O czym?-zapytał
Andrzej podszedł do mnie, a ja oplotłam go nogami i się do niego przytuliłam.
-O tym jak to teraz będzie.
-Jak to jak? Najlepiej na świecie.
-No właśnie boję się, że nie zawsze będzie kolorowo. Boję się, że jak będą we mnie buzowały hormony to będę nieznośna i w ogóle jak to będzie się cała ciąża toczyła i coś czego boję się najbardziej, czyli czy sobie poradzimy z tym Maleństwem- powiedziałam i pogładziłam jeszcze płaski brzuch
-Nie martw się Kochanie razem sobie poradzimy. - powiedział i pocałował mnie.
-A teraz może już będziemy się zbierać co?
-Dobrze tylko mnie stąd ściągnij
-Chodź Księżniczko
-Dziękuję- powiedziałam i poszłam się troszkę ogarnąć.
-Możemy już iść- zakomunikowałam, gdy zakładałam trampki.
-Więc chodźmy
Złapałam Andrzeja za rękę i już po chwili zbiegaliśmy po schodach. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Okolica mi się spodobała. Park był blisko. Plac zabaw zresztą też, więc z dzieckiem mielibyśmy gdzie wychodzić na spacery. Poszliśmy do mieszkania, w którym właściciel już na nas czekał. Obejrzeliśmy dokładnie całe mieszkanie, Andrzej posprawdzał sporo różnych rzeczy, na których ja się kompletnie nie znam. Ja tym czasem zajęłam się sprawdzaniem czy będzie wystarczająco dużo miejsca dla naszej trójki. Wszystko było urządzone, tylko jeden pokój stał pusty.
-Jeśli tu się wprowadzimy to tu będzie pokój dziecka- powiedziałam do Andrzeja.
-Oczywiście, że tak Skarbie. A tak w ogóle to podoba Ci się?
-Tak, nawet bardzo. - odpowiedziałam i dałam mu buziaka.
Nawet jakbyśmy chcieli dzisiaj wynająć to mieszkanie to nie byłoby to dzisiaj możliwe, bo jak się okazało to ten właściciel, który nas przyjął, wcale nie był właścicielem, tylko jakimś tam kuzynem jego. Prawdziwy właściciel gdzieś wyjechał i wróci dopiero za dwa dni, więc przez ten czas coś jeszcze obejrzymy. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z mieszkania. Postanowiliśmy wybrać się do kina. Wypadło na komedie. Kupiliśmy bilety, popcorn i colę i poszliśmy na sali. Standardowo, gdy skończyły się reklamy to połowy popcornu już nie było. Siedzieliśmy wtuleni i co chwilę wybuchaliśmy śmiechem.
Po filmie poszliśmy na kolację. Byliśmy zmęczeni, jednak okazało się, ze w tej restauracji był koncert na żywo i nie mogliśmy nie skorzystać z okazji i nie potańczyć. Cóż trzeba korzystać, bo jak zamienię się w ciężarówkę to nie będzie mi to już tak łatwo przychodziło. Swoją drogą Andrzej to świetny tancerz. Po przetańczonych kilku piosenkach, uregulowaliśmy rachunek i w świetnych humorach udaliśmy się do domu. Byłam taka padnięta, że od razu poszłam wziąć prysznic. Andrzej postanowił do mnie dołączyć, wiec po chwili rozkoszowaliśmy się wspólną kąpielą. Potem ja zajęłam się ogarnianiem mojej fryzury, bo rano na to nie ma czasu. Wysuszyłam i prostowałam sobie włosy, a Andrzej poszedł coś obejrzeć w telewizji, jednak chyba nie było nic ciekawego do oglądania i teraz już stał obok mnie i nalegał, że teraz on chce chociaż spróbować wyprostować. Trochę się obawiałam o moje włosy, w końcu i tak są już zniszczone, ale zaryzykowałam.
-Dobrze Skarbie, ale jak mi je spalisz to... to idę do siebie i foch.
-Spokojnie Kochanie. Dam radę.
Obserwowałam Andrzeja w lusterku.
-I jak?- zapytał, kiedy wyprostował jedno pasemko
-No w sumie to może być, ale może lepiej już mi to oddaj, co?
-Noo dobrze, ale patrzeć mogę?
-Jak musisz, to możesz.
Zajęłam się włosami, a Andrzej stał oparty o ścianę i mi się przyglądał. No tak stałam w majtkach i jego koszulce.
-Skończyłam, możemy iść spać
-Jak zwykle pięknie. Chodź Księżniczko.
Andrzej wziął mnie za rękę i udaliśmy się do sypialni. Wtuleni w siebie zasnęliśmy.
Noo cześć! Lecimy z "dyszką".Trochę mnie tu nie było, ale teraz chyba zaczyna mi brakować weny. Od razu mówię nie, nie zamierzam zawieszać bloga, będę próbowała zaczerpnąć pomysły z wszystkiego czego się da.
-Dzisiaj kończysz tak jak zwykle?- zapytał Andrzej kiedy już się zbieraliśmy
-Tak, o 14, a co?
-Nic, tylko po treningu zadzwonię do tych ludzi od mieszkań i jakby ktoś miał dzisiaj czas to moglibyśmy dzisiaj coś obejrzeć. Co o tym myślisz?
-Myślę, że to wspaniały pomysł Kochanie- powiedziałam wręczając mu buziaka.
-Wiem Kocie, ja zawsze mam takie wspaniałe pomysły.
-Oooo w to nie wątpię. To napisz mi sms-a jak coś ustalisz.
-Dobrze, chodź, bo spóźnisz się do pracy
-O jak Ty się o mnie martwisz.
-Oczywiście, że się martwię, a teraz będę martwił się podwójnie.
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też Kocie.
Wyszliśmy z mieszkania i udaliśmy się do samochodów. Ja swoim, Andrzej swoim i wszystko jest idealnie. Oczywiście nie mogło się obyć bez pożegnania. Do pracy dojechałam w ciągu 10 minut. Okazało się, że nie mam zbyt dużo pracy na dzisiaj, więc postanowiłam szybko zabrać się za nią.
Koło 10 jak już prawie kończyłam to co miałam zrobić na dziś. Przyszła Klaudia (koleżanka z działu obok) i wręczyła mi robotę na co najmniej 2 godziny. Lekka załamka, ale po chwili już rozpracowuję czyjeś zapiski. O 12 upewniłam się, że wszystko zrobiłam i poszłam do szefa.
-Dzień dobry Szefie.
-Dzień dobry Natalio. Coś się stało?
-Nie tylko zrobiłam już wszystko co miałam na dzisiaj przygotowane i chciałam się zapytać czy mogłabym może wcześniej wyjść?
-Oczywiście, jeśli wszystko zrobiłaś to możesz. Czy coś jeszcze?
-Nie, to znaczy tak. Wczoraj byłam u lekarza i okazało się, że jestem w ciąży. Wiem, że przyjął mnie pan za dziewczynę, która również zaszła w ciąże i teraz musi pan znowu szukać kogoś, tylko, że tym razem na moje miejsce.
-Przede wszystkim gratuluję, a zastępstwem proszę się nie martwić na pewno kogoś znajdziemy. A do kiedy zamierzasz pracować?
-Chciałabym jak najdłużej, ale wszystko zależy od wyników badań.
-Dobrze, więc jeszcze raz gratuluję.
-Dziękuję bardzo. Do widzenia.
-Do widzenia.
Wyszłam z pokoju szefa i poszłam do swojego biurka. Zobaczyłam tam połączenie od Andrzeja. Oddzwoniłam.
-Cześć Kochanie
-No cześć Skarbie. Jak tam udało Ci się załatwić coś?
-Tak , dzisiaj 14:30. Pasuje?
-Hmm pasuje. Tak w ogóle to ja już się zbieram do domu to...
-Czekaj. Już?
-No tak zrobiłam wszystko i szef powiedział, że mogę.
-A no chyba, że tak.
-O której będziesz?
-Przed 14 powinienem być.
-Będę czekać. Pa. Kocham.
-Też kocham. Pa.
Rozłączyłam się i zaczęłam się zbierać. Pojechałam do sklepu i zrobiłam zakupy. W domu postanowiłam trochę ogarnąć mieszkanie, bo ostatnio jakoś nie mam czasu na porządki. Wyrobiłam się ze sprzątaniem szybciej niż myślałam i już o 13 zastanawiałam się co przygotować na obiad. Wypadło na makaron ze szpinakiem. Jak dobrze, że Andrzej lubi makarony, bo to chyba jedno z nie wielu dań, które zawsze mi wychodzą. Chyba będę musiała się jakoś podszkolić z gotowania. Pół godziny później danie już było gotowe do spożycia. Jednak Andrzeja jeszcze nie było, więc ogarnęłam w kuchni. 5 minut później usłyszałam dość mocne trzaśnięcie drzwiami.
-Jestem- usłyszałam okrzyk z korytarza
-Słyszę- odpowiedziałam ze śmiechem
-Oooo a co tutaj kucharzysz?- powiedział, podszedł do mnie, przytulił i pocałował w szyję.
-Makaron ze szpinakiem. Idź umyć ręce, a ja już nakładam.
-Dobrze Kochanie.
Nałożyłam i po chwili już zajadaliśmy. Kiedy skończyliśmy i chciałam zebrać talerze, żeby pozmywać Andrzej mnie ubiegł.
-Teraz Ty sobie posiedzisz i popodziwiasz, a ja posprzątam.- i straciłam grunt pod nogami, a potem usiadłam na czymś twardym, jak się potem okazało na blacie kuchennym. Nic nie odpowiedziałam tylko się przyglądałam Andrzejowi.
-Czemu nic nie mówisz?- powiedział, gdy już wszystko było czyste.
-Bo myślę
-O czym?-zapytał
Andrzej podszedł do mnie, a ja oplotłam go nogami i się do niego przytuliłam.
-O tym jak to teraz będzie.
-Jak to jak? Najlepiej na świecie.
-No właśnie boję się, że nie zawsze będzie kolorowo. Boję się, że jak będą we mnie buzowały hormony to będę nieznośna i w ogóle jak to będzie się cała ciąża toczyła i coś czego boję się najbardziej, czyli czy sobie poradzimy z tym Maleństwem- powiedziałam i pogładziłam jeszcze płaski brzuch
-Nie martw się Kochanie razem sobie poradzimy. - powiedział i pocałował mnie.
-A teraz może już będziemy się zbierać co?
-Dobrze tylko mnie stąd ściągnij
-Chodź Księżniczko
-Dziękuję- powiedziałam i poszłam się troszkę ogarnąć.
-Możemy już iść- zakomunikowałam, gdy zakładałam trampki.
-Więc chodźmy
Złapałam Andrzeja za rękę i już po chwili zbiegaliśmy po schodach. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Okolica mi się spodobała. Park był blisko. Plac zabaw zresztą też, więc z dzieckiem mielibyśmy gdzie wychodzić na spacery. Poszliśmy do mieszkania, w którym właściciel już na nas czekał. Obejrzeliśmy dokładnie całe mieszkanie, Andrzej posprawdzał sporo różnych rzeczy, na których ja się kompletnie nie znam. Ja tym czasem zajęłam się sprawdzaniem czy będzie wystarczająco dużo miejsca dla naszej trójki. Wszystko było urządzone, tylko jeden pokój stał pusty.
-Jeśli tu się wprowadzimy to tu będzie pokój dziecka- powiedziałam do Andrzeja.
-Oczywiście, że tak Skarbie. A tak w ogóle to podoba Ci się?
-Tak, nawet bardzo. - odpowiedziałam i dałam mu buziaka.
Nawet jakbyśmy chcieli dzisiaj wynająć to mieszkanie to nie byłoby to dzisiaj możliwe, bo jak się okazało to ten właściciel, który nas przyjął, wcale nie był właścicielem, tylko jakimś tam kuzynem jego. Prawdziwy właściciel gdzieś wyjechał i wróci dopiero za dwa dni, więc przez ten czas coś jeszcze obejrzymy. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z mieszkania. Postanowiliśmy wybrać się do kina. Wypadło na komedie. Kupiliśmy bilety, popcorn i colę i poszliśmy na sali. Standardowo, gdy skończyły się reklamy to połowy popcornu już nie było. Siedzieliśmy wtuleni i co chwilę wybuchaliśmy śmiechem.
Po filmie poszliśmy na kolację. Byliśmy zmęczeni, jednak okazało się, ze w tej restauracji był koncert na żywo i nie mogliśmy nie skorzystać z okazji i nie potańczyć. Cóż trzeba korzystać, bo jak zamienię się w ciężarówkę to nie będzie mi to już tak łatwo przychodziło. Swoją drogą Andrzej to świetny tancerz. Po przetańczonych kilku piosenkach, uregulowaliśmy rachunek i w świetnych humorach udaliśmy się do domu. Byłam taka padnięta, że od razu poszłam wziąć prysznic. Andrzej postanowił do mnie dołączyć, wiec po chwili rozkoszowaliśmy się wspólną kąpielą. Potem ja zajęłam się ogarnianiem mojej fryzury, bo rano na to nie ma czasu. Wysuszyłam i prostowałam sobie włosy, a Andrzej poszedł coś obejrzeć w telewizji, jednak chyba nie było nic ciekawego do oglądania i teraz już stał obok mnie i nalegał, że teraz on chce chociaż spróbować wyprostować. Trochę się obawiałam o moje włosy, w końcu i tak są już zniszczone, ale zaryzykowałam.
-Dobrze Skarbie, ale jak mi je spalisz to... to idę do siebie i foch.
-Spokojnie Kochanie. Dam radę.
Obserwowałam Andrzeja w lusterku.
-I jak?- zapytał, kiedy wyprostował jedno pasemko
-No w sumie to może być, ale może lepiej już mi to oddaj, co?
-Noo dobrze, ale patrzeć mogę?
-Jak musisz, to możesz.
Zajęłam się włosami, a Andrzej stał oparty o ścianę i mi się przyglądał. No tak stałam w majtkach i jego koszulce.
-Skończyłam, możemy iść spać
-Jak zwykle pięknie. Chodź Księżniczko.
Andrzej wziął mnie za rękę i udaliśmy się do sypialni. Wtuleni w siebie zasnęliśmy.
Noo cześć! Lecimy z "dyszką".Trochę mnie tu nie było, ale teraz chyba zaczyna mi brakować weny. Od razu mówię nie, nie zamierzam zawieszać bloga, będę próbowała zaczerpnąć pomysły z wszystkiego czego się da.