Obudziłam się już o 6 rano. Nie mogłam już zasnąć, chyba się
trochę denerwowałam, bo przecież dzisiaj miałam się wybrać do redakcji.
Wysłałam wczoraj im CV, ale stwierdziłam, że może wybiorę się tam osobiście i
zostawię CV. O 5:30 wstałam a że było dla mnie stanowczo za wcześnie na
śniadanie, to postanowiłam, że wyjdę na spacer psem, który wyraźnie się tego
domagał. Założyłam czarne rurki i szarą bluzę, przeczesałam trochę włosy i bez
makijażu wyszłam z domu. Postanowiłam, że przejdziemy się do parku, wiedziałam
gdzie się on znajduje jednak postanowiłam, że sprawdzę na mapie. Tak na wszelki
wypadek. Nie wiem ile chodziłam z psem po parku, ale nagle poczułam, że brzuch
domaga się jedzenia, więc ruszyłam w drogę powrotną do domu. Postanowiłam, że
wstąpię do sklepu niedaleko domu, po świeże pieczywo . Hugo dzielnie czekał na
mnie przed sklepem. Na klatce schodowej spotkałam nikogo innego jak tylko
Andrzeja.
-Cześć Sąsiadko Ranny Ptaszek widzę?
- Hej Sąsiedzie J
wręcz przeciwnie. Dzisiaj tak jakoś wyjątkowo nie mogłam spać, więc wybraliśmy
się na mały spacer- powiedziałam wskazując na zwierzę
-Oooo aż tak bardzo się denerwujesz tym obiadem u mnie? Nie
martw się nie chcę Cię otruć-powiedział ze śmiechem
- Na pewno? Uff
ulżyło mi. A właśnie mam do Ciebie
prośbę.
-Dajesz.
-Możemy się umówić, że nie zaczniesz gotować zanim nie
przyjdę?
-Aaaa czyli jednak nie ufasz mi.- odpowiedział z miną
zbitego psa.
- haha ej to nie tak po prostu nie chcę Cię wykorzystywać.
Chcę jakoś CI pomóc.
- A jeśli tak to w porządku. To jak o 16 u mnie?
-Zgoda.
-Dobra to ja teraz już musze lecieć, bo mi wszystkie bułki
wykupią.
-Okeej do zobaczenia Sąsiedzie
-Do zobaczenia Sąsiadko.
Weszłam do domu i od razu zaczęłam się zastanawiam co ten
Andrzej robi ze mną. Znam go zaledwie kilka dni, a on samą rozmową potrafi
wywołać u mnie szybsze bicie serca. Nie przecież nie mogę się w nim zakochać.
Na razie nie ma miejsca dla żadnego faceta w moim życiu. Postanowiłam na razie
o tym nie myśleć. Zajęłam się śniadaniem. Dla mnie jajecznica, a dla Hugo
standard- suchą karmę, którą on o dziwo chyba lubił. Po śniadaniu wybrałam się
do łazienki. Wzięłam prysznic. Nałożyłam makijaż i założyłam ubranie, które
wczoraj sobie przygotowałam. Sprawdziłam czy na pewno mam swoje CV i wyszłam z
domu. Wsiadłam do samochodu. Wyszukałam drogę do redakcji. Po chwili dotarłam
pod budynek. Weszłam powiedziałam sekretarce jaki jest cel mojego przybycia
tutaj. Ona zadzwoniła do szefa i
zaprowadziła mnie przed jego pokój.
-Dzień dobry. Pani w sprawie pracy zgadza się? Mirosław
Markiewicz.
-Dzień dobry. Tak zgadza się. Natalia Gruszyńska. Miło mi Pana poznać. Mam tutaj swoje CV. –
odpowiedziałam wręczając mu papier.
- Świetnie studiowała pani dziennikarstwo, a potem praca w
dwóch Warszawskich gazetach.
-Zgadza się .- odpowiedziałam z uśmiechem
- A czy w tamtych redakcjach miała pani coś do czynienia ze
sportem?
- Kilka razy pisałam artykuły za kolegę z redakcji kiedy on
był na zwolnieniu.
- No to świetnie się składa. Bo wie pani nasza dziennikarka,
która zajmowała się sportem. Zaszła w ciąże i musi nas niestety opuścić na
jakiś dłuższy czas. Zaraz zaraz czy pani nie wysyłała nam CV na maila?
- Owszem wysyłałam, ale stwierdziłam, że może lepiej będzie
jak przyjdę osobiście.
- Powiem pani szczerze, że przed chwilą czytałem pani CV i
bardzo mnie zainteresowało miałem już do pani dzwonić kiedy zadzwoniła
sekretarka i powiedziała, że przyszła pewna kobieta w sprawie pracy. Nie
pozostaje mi nic innego jak tylko powitać panią na pokładzie
- Naprawdę? Mam ta pracę?
-Tak, a jest w tym coś dziwnego? Ma pani świetne
preferencje.
-Nie tylko bardziej myślałam, że usłyszę cos w stylu
„oddzwonimy do pani” a tu proszę.
- Czyli pozytywnie zaskoczona?
-Tak tak z pewnością.
-Dobrze, więc może pani zacząć od poniedziałku?
-Tak oczywiście, że mogę.
-Dobrze, więc do zobaczenia w poniedziałek o 8 rano
-Dowiedzenia. Będę punktualnie.- odpowiedziałam ściskając
dłoń nowego pracodawcy.
Wyszłam z budynku i udałam się w drogę do domu.
Stwierdziłam, że trzeba to uczcić, a że idę na obiad do Andrzeja to postanowiłam,
że wstąpię do sklepu i kupie jakieś dobre winko. W domu przywitał mnie
stęskniony (albo głodny) Hugo. Naszykowałam mu jedzenie. Pomyślałam, że skoro
obiad będzie u Andrzeja to ja upiekę jakieś ciasto. Wypadło na jabłecznik.
Zabrałam się za ciasto i po półgodzinie ciasto już było w piekarniku , a ja
oglądałam jakiś dziwny serial w TV. 45 minut później już wyciągałam gotowe
ciasto z piekarnika. Odstawiłam, żeby wystygło. Zrobiłam polewę na ciasto z
jogurtu naturalnego i cukru pudru. Polałam i udałam się pod prysznic.
Wysuszyłam włosy. Wyglądały strasznie, więc je wyprostowałam. Udałam się do
sypialni w celu znalezienia ubrań. Wypadło na różowe rurki, czarną bokserkę i
cienki sweterek. Umalowałam się i zobaczyłam, że jest już 16. Wbiegłam do
kuchni. Zabrałam już zimne ciasto. Pożegnałam się z psem i udałam się piętro
wyżej.
- Ooo jesteś już. Punktualnie. Zapraszam
-Dziękuję. A tutaj masz mały deser . Jak obiad nie wypali to
zawsze będziemy mogli najeść się ciastem.
-Haha zawsze to jakieś wyjście.
Mieszkanie Andrzeja było bardzo ładnie urządzone. Miło się w
nim czułam.
-To co zaczynamy kucharzenie Sąsiedzie?
-Oczywiście zapraszam do kuchni, więc dziś Szef kuchni
podaje spaghetti. Pasuje? Czy nie bardzo?
-Żartujesz? Spaghetti zawsze pasuje. Najszybsze, najlepsze.
Nie da się go zepsuć, więc jest szansa, ze nie będziemy głodować.
Gotowanie przebiegło w bardzo milej atmosferze. Cały czas
się śmialiśmy i rozmawialiśmy o wszystkim.
-O kurwa. Zapomniałam. Poczekaj zaraz wracam.- krzynęłam i
sprawdziłam gdzie mam klucze od mieszkania i wyszłam.
-Jestem. Dzisiaj byłam na rozmowie o pracę i ją dostałam i
postanowiłam, że może by to tak troszke uczcić?- powiedziałam wręczając wino
właścicielowi mieszkania
-O to świetnie. Jestem za. Gratuluje posady- powiedział
podchodząc do mnie skradając mi buziaka
w policzek
-Siadajmy do stołu.
Przy posiłku rozmawiało nam się naprawdę bardzo miło. Cały
czas się śmialiśmy.
-Znamy się już tyle czasu, w sumie kilka dni, a nic o sobie
nie wiemy.- stwierdził Andrzej
-No ja o Tobie wiem więcej niż myślisz.
-Taaak? Czyli co dokładniej?
-Nazywasz się Andrzej Wrona jesteś moim sąsiadem, a przy
okazji siatkarzem tutejszego klubu. Wybitny znawca w przygotowywaniu spaghetti,
a no i od czasu od czasu lubisz wpadać na ludzi.
-Noo dobra zgadza się. To teraz mi powiedz coś o sobie.
Dlaczego przyjechałaś tu z Warszawy?
Milczałam przez chwilę, ale stwierdziłam, ze powiem mu.
-Więc to było jakiś miesiąc temu. Wróciłam wtedy z pracy
wcześniej. Weszłam do mieszkania mojego chłopaka. Miałam przygotować romantyczną
kolację, bo wtedy wypadała rocznica naszego związku- 4 lata. Byłam przekonana,
że jego jeszcze nie ma w domu, ale usłyszałam, że ktoś jest w sypialni.
Myślałam, że to jakiś złodziej. Ale to co tam zobaczyłam zostanie mi w pamięci
na zawsze. Chodź tak bardzo chciałabym to zapomnieć. Więc w jego sypialni, na
łóżku, na którym nie raz nie dwa spałam mój chłopak bzykał jakąś blondynę. Wykrzyczałam mu, że jest pierdolonym
śmieciem. Potem dowiedziałam się, że to
nie był jednorazowy przypadek. On
przyprowadzał dziewczyny regularnie, za każdym razem inną. Kilka dni
później zadzwoniłam do Oli opowiedziałam jej, a ona tak po prostu zaproponowała,
żebym się może przeprowadziła do Bełchatowa i zaczęła wszystko od początku. I
pomyślałam, że to może wcale nie jest taki zły pomysł. I tak oto jestem tu.- zakończyłam wypowiedź ze
sztucznym uśmiechem.
Andrzej tylko do mnie podszedł przytulił i pocałował w
czoło. A ja jeszcze mocniej się w niego w tuliłam.
-Andrzej, dziękuję Ci. Chociaż znam Cię kilka dni, mam
wrażenie, że znam Cie od dawna.
-Natalia nie masz za co mi dziękować. I wiesz ja też czuje
to samo do Ciebie, jesteś jakaś wyjątkowa.
I znowu się do niego przytuliłam i tym razem się
rozpłakałam.
-Eej Mała nie płacz. Jestem przy Tobie. Wiedz, że możesz na
mnie polegać.
Resztę dnia i wieczór spędziliśmy na oglądaniu filmu i
rozmowie.
-Chyba muszę już iść. Naprawdę dziękuje Ci za wszystko.
-Za wszystko?
-No tak za kolacje, za atmosferę, za rozmowę i przede
wszystkim za to, że mogę na Ciebie liczyć.
-Nie ma sprawy Mała.
Ej a może byś wpadła na nasz jutrzejszy trening popołudniowy?
-Hmm prace zaczynam od poniedziałku, więc jutro jestem wolna
-Świetnie. Zaczyna się o 15. Ale ja wpadnę po Ciebie o
14:30.
- Zgoda- uśmiechnęłam się a Andrzej pocałował mnie w
policzek. A ja nie wiem czemu tak zrobiłam, ale też go pocałowałam, tylko, że…
w usta. To było jedno muśnięcie, ale jednak w usta.
-Przepraszam Cię Andrzej, nie wiem czemu to zrobiłam. Jestem
idiotką.- powiedziałam i szybko wybiegłam z mieszkania.
Wpadłam do mieszkania i zaczęłam się obwiniać co ja do
cholery zrobiła. Co on teraz sobie o mnie pomyśli. Przebiegł do mnie Hugo.
Wzięłam go na spacer. Dobrze zrobi mi świeże powietrze. Po powrocie nakarmiłam
psa. Wykąpałam się. I od razu poszłam spać, chociaż nie mogłam zasnąc, bo myślałam
o Andrzeju. Co będzie jak się w nim zakocham? Przecież teraz miało być zero
facetów.
Witam Was! Akcja zaczyna nabierać tempa. Wiem, że jeszcze Was tu mało, ale jeśli ktokolwiek to czyta to komentujcie :)
świetny ;)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny, pozdrawiam! ;)
Dziękuję. Niebawem się pojawi. Również pozdrawiam ;)
Usuń