środa, 24 czerwca 2015

XIV ROZDZIAŁ

-Ciocia! Wujek! Wstawajcie- usłyszeliśmy krzyk małych, złych istot.
-No przecież nie śpimy- powiedział Andrzej i odkręcił się do mnie i przytulił.
Ale dzieciom to nie wystarczyło i wskoczyły na łóżko, zaczęły skakać po nim. Milenka usiadła obok Andrzeja i zaczęła głaskać go po głowie, a on nie wiedział chyba jak na to zareagować.  
-Oj, bo Ciocia będzie zazdrosna- powiedziałam i przyciągnęłam do siebie Małą i zaczęłam ją łaskotać.
-Dobrze już dobrze- powiedziała i wstała z łóżka
-Babcia powiedziała, żebyście zeszli zaraz na śniadanie- powiedział Michaś
-Dobrze Miśku zaraz zejdziemy- powiedziałam i dzieci wyszły
Andrzej chyba liczył na poranne miłostki jednak przeszkadzało nam w tym to, że jesteśmy w domu pełnym ludzi i w każdej chwili ktoś tu może przyjść oraz to, że rozdzwonił się mój telefon.
-Tak, słucham?- powiedziałam i się zaśmiałam, bo Andrzej pocałował mnie w szyję.
-Natalia, mogę do Ciebie wpaść.  Muszę z kimś pogadać.- powiedziała Ola łamliwym głosem.
-Możesz, oczywiście, że możesz. Tylko, że my teraz jesteśmy w Warszawie, koło południa powinnam być w domu. Ale co się stało?
-Powiem Ci. Powiem. Ale to nie jest rozmowa na telefon.
-Dobrze Kochana. Zadzwonię do Ciebie jak już będziemy w domu
-Dziękuję- powiedziała i się rozłączyła.
-Co jest?- zapytał Andrzej
-Nie wiem. Dzwoniła Ola i chyba coś się stało, bo chce powiedziała, że musi z kimś porozmawiać.  Coś się musiało stać.
-Karola Ola?
-Nie, moja Ola.
-A taaa. Nie martw się na pewno chce się tylko umówić na jakieś ploteczki.
-Może. Dobra chodźmy się ogarnąć.
Po kilku minutach zeszliśmy na śniadanie. Półgodziny później siedzieliśmy już w samochodzie.
-Kochanie, dalej się martwisz o Olę?
-Co? Przepraszam zamyśliłam się- odpowiedziałam
-Pytałem czy dalej  martwisz się o Olkę, ale  chyba mam już odpowiedź.- zaśmiał się
-Andrzej, ona mi zawsze pomagała, jak miałam jakieś problemy. Na naszą parapetówkę przyszła sama, chociaż kilka dni wcześniej mówiła, ze przyjdzie ze swoim chłopakiem. Potem jak się spotykałyśmy, żeby pogadać to skutecznie odchodziła od tego tematu jak tylko mogła. A teraz...
-Ćśśśś... Nie martw się już. Gdzie macie się spotkać?
-U nas.
-To może na ten czas jak ona będzie to ja wyskoczę do Karola czy Wojtka i wy będziecie mogły sobie spokojnie porozmawiać, co?
-Nie musisz, ale zrobisz jak chcesz...- odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Reszta drogi minęła nam szybko. Nie poruszaliśmy już tematu Oli. Rozmawialiśmy raczej o jakichś bzdetach. Kiedy przyjechaliśmy do domu odświeżyliśmy się (oddzielnie, żeby było szybciej) i zadzwoniłam do Olki, że może już przyjść. Andrzej zadzwonił do chłopaków i umówili się na fifę
Położyłam się w salonie i czekałam na Olkę, a Andrzej poszedł po coś jeszcze na górę.
-Kotek to ja lecę. Daj znać, jak już będę mógł wrócić do domu.- zaśmiał się
-Andrzej nie przesadzaj. Przecież wcale nie musisz wychodzić z domu.
-Wiem, ale nie chcę Wam przeszkadzać. Pa Kocie.- powiedział i dał buziaka
-Pa Skarbie.- odpowiedziałam i Andrzej wyszedł z salonu, a ja poszłam do kuchni wstawić wodę na kawę albo herbatę.
-O cześć Ola. Natalka jest w salonie. Ja już lecę. Pa- usłyszałam z korytarza i tam też się udałam.
-Cześć Słońce- przywitałam się radośnie.
-Cześć Kochana- odpowiedziała Olka, nie tak radośnie jak ja.
-Dobra chodż do kuchni. Chcesz kawę, herbatę czy cokolwiek do picia?
-Może być herbata.
-Malinowa?
-Zgadza się.
Zrobiłam dwie herbaty i położyłam na talerzyku jakieś ciasta i postawiłam to wszystko na stole.
-Dobra teraz mów co się dzieje, bo że coś się dzieje to widzę.
-Pamiętasz jak wtedy do Was na parapetówkę miałam przyjść z chłopakiem?
-No pamiętam...
-No więc, dzień wcześniej dowiedziałam się, że mnie zdradza i to kurwa ze swoją sekretarką. Wywaliłam go z domu i postanowiłam, że nie będę myślała o tym skurwysynie. Kiedy jechałam do Was postanowiłam, że będę udawała, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Alkohol, muzyka i Włodarczyk obok robiły swoje. Zapomniałam o wszystkim . Z resztą Ty doskonale o tym wiesz, bo zasnęłam u Was na kanapie. Ale wracając do tematu. Postanowiłam zemścić się na Kamilu i chyba zaczęłam jakoś tak uwodzić Wojtka. Skończyło się w tym pustym pokoju u Was na górze.
-Coo?- z wrażenia zakrztusiłam się herbatą.
-Tak, dobrze słyszysz zaliczyłam szybki numerek z Włodarczykiem, zaskoczyłam samą siebie, ale to przez te wszystkie emocje i alkohol. W każdym razie na jednorazowej przygodzie się nie skończyło. Przynajmniej dwa razy w tygodniu albo ja jechałam do niego do domu, albo on przyjeżdżał do mnie.
Na początku tamtego tygodnia czułam się strasznie postanowiłam pójść do lekarza, ale czas znalazłam dopiero w piątek. I...- nie dokończyła.
-I co? Co jest? Jesteś na coś chora?
-To raczej nie jest choroba- powiedziała i wyciągnęła z torebki zdjęcie USG.
-Na prawdę?
-Tak- odpowiedziała smutno
-Gratulacje Kochana- powiedziałam i podeszłam, żeby ją przytulić
-Olcia? To dziecko Wojtka, tak?
-Tak. To drugi miesiąc, a z nim sypiam od trzech.
-Wie?
-Nie, nie odzywałam się do niego od piątku.
-Dlaczego?
-Nie wiem jak mu to powiedzieć.
I w tym momencie wpadł do domu Andrzej z... Wojtkiem.
-Boże, dziewczyno co Ty wyprawiasz, nie dajesz znaku życia już trzeci dzień wiesz jak się o Ciebie martwiłem- zaczął Wojtek i przybiegł do Oli.
-Najlepiej prosto z mostu- powiedziałam cicho do Oli.
-Chodź Kochanie, niech sobie pogadają- powiedziałam do Andrzeja i pociągnęłam go na górę do sypialni.
-Możesz mi wyjaśnić o co tu chodzi? Jak Wojtek się dowiedział, że Olka jest u nas w domu to o się tak podjarał, że nie wiem. Nie dało mu się nic wytłumaczyć. Musiałem go tu przywieźć.- zapytał Andrzej kiedy już byliśmy na górze.
-Otóż Mój Kochany moja przyjaciółka Aleksandra i Twój przyjaciel Wojciech od trzech miesięcy regularnie ze sobą sypiają.
-Są razem? Czy to tylko czysty seks?
-Chyba na początku miał być tylko seks, ale sądząc po tym, że Olcia jest w ciąży, a Wojtuś się zamartwiał jak nie dawała znaku życia to to już na pewno nie jest tylko seks.
-No pewnie tak.. Czekaj co? Olka jest w ciąży z Włodim
-Tak
-O kurwa to się porobiło.
-Dadzą sobie radę. Ja tam się cieszę.
-Czemu?
-Olcia jest w drugim miesiącu, a ja w czwartym. Dzieciaki będą praktycznie w tym samym wieku.
A jeszcze jak się okaże, że Karolowa Ola...- nie dokończyłam, bo skapnęłam się, ze się wygadałam
-Karolowa Ola co?
-Nic nic
-Natalia. Powiedz. Tamta też w ciąży- powiedział zdziwiony
-A obiecasz, że nie powiesz Karolowi?
-To kompletnie bezsensu, ale tak, obiecuję.
-No więc, to jeszcze nic pewnego, bo Ola na razie powiedziała, ze źle się czuje i ma tam jakieś przeczucia. Jutro do niej zadzwonię i się dowiem wszystkiego.
-Jak się okaże, że jest w ciąży to będziecie mogły jakieś przedszkole założyć.
-Pomyślimy Kochanie pomyślimy. Chodź zobaczymy może już sobie wyjaśnili.
Zeszliśmy na dół, a tam jak gdyby nigdy nic na kanapie siedzieli przytuleni nasi nowi zakochańce.
-I co?- zapytał Andrzej.
-Jeszcze się pytasz. Natalia i tak Ci pewnie zdała już relację, ale skoro już chcesz usłyszeć do od nas to BĘDZIEMY RODZICAMI. BĘDĘ TATUŚKIEM. Rozumiesz?
-Gratulacje -powiedzieliśmy i przytuliliśmy ich.
Potem usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać. Ola wtulona w Wojtka. Ja wtulona w Andrzeja.
-No Gołąbeczki, wybraliście już imię dla tego małego czy tam tej małej.- zapytał Wojtek
-Tych małych.- odpowiedzieliśmy razem.
-Jak to?- zapytała Ola
-No normalnie. Bliźniaki.
-O kurwa no tego bym się nie spodziewał. Gratuluję- powiedział Włodi.
-To jakie imiona?
-Oliwia i Antoś- powiedziałam
-Jak słodko. Bez żadnych problemów wybraliście imiona.
-Coś Ty. - zaśmiałam się i spojrzałam na Andrzeja
-Dobra cicho Ty tam. - powiedział Andrzej.
-Bez żadnych- powiedział do Oli
Koło 15 Włodarczki (chyba mogę już tak mówić) opuścili nasz dom, a ja postanowiłam zrobić coś do jedzenia. Postawiłam na szybkie klopsy w sosie pomidorowym z ryżem. Po obiedzie Andrzej pakował naczynia do zmywarki, a ja leżałam na kanapie. Po chwili Andrzej wylądował obok mnie.
-Kotek?
-Noom, co tam?
-Może pojechalibyśmy do manufaktury na jakieś zakupy dla małych?
-Chcesz? Już?
-No, a czemu nie?
-I tak od razu wszystkiego nie kupimy. Możemy się rozejrzeć.
-Jeśli chcesz to możemy, ale potrzebuję chwilkę
-Okej, nie ma sprawy.
Pobiegłam na górę i założyłam jasne jeansy, bluzę i żółte trampki, poprawiłam makijaż i ogarnęłam trochę włosy i byłam już gotowa.
W centrum handlowym chodziliśmy chyba po wszystkich możliwych sklepach z jakimiś rzeczami dla dzieci. Andrzej był w niebie.  Podobało mu się co drugie ubranko, wszystkie maskotki, jakieś wanienki, przybory. Najchętniej kupiłby wszystko. Co chwilę słyszałam KOCHANIE ZOBACZ JAKIE SŁODKIE.
-Kim jesteś i co zrobiłeś z moim Andrzejem?- zapytałam za którymś razem.
-Co? O czym Ty mówisz?
-Zachowujesz się jak nie Ty. Ubranka, zabawki i wszystko inne takie piękne? Nigdy tak nie reagowałeś.
-Oj tam, bo ja już jestem myślami przy tym, że za kilka miesięcy w naszym domu już nie będzie ciszy i spokoju tylko  płacz i śmiech dzieci.
-Czyżby Kapitan Wrona się bał?- zapytałam i położyłam ręce na karku Andrzeja.
-Nigdy- powiedział i pocałował.
-Chodź jeszcze łóżeczka.
-Na łóżeczka chyba mamy jeszcze czas, co?
-To chociaż zobaczymy
No i poszliśmy pooglądać łóżeczka. Ale na oglądaniu się nie skończyło, bo "Wykupią wszystkie i gdzie nasze dzieci będą spały?" Tak tak nagle tyle dzieci się narodzi, że fabryki nie będą nadążały, żeby produkować. Wybraliśmy łóżeczka, potem poduszeczki materace i takie wszystkie inne. Jeden zestaw różowy dla Oliwci, drugi niebieski dla Antosia. Po tych jakże udanych zakupach mogliśmy wracać w końcu do domu.
-No dzieciaki Tatusiek nam już wariuje. Nie wiem co się będzie działo jak już przyjdziecie na świat- zaśmiałam się i pogłaskałam brzuch.
-Ej ni wariuje... No może trochę... Ale to przecież nie moja wina- powiedział i wsiedliśmy do auta.
W domu zanieśliśmy nie stop ANDRZEJ ZANIÓSŁ, BO MI NIE WOLNO wszystkie rzeczy do tego wolnego pokoju na górze.
-Andrzej zapomnieliśmy o czymś.
-O czym?- niemal krzyknął
-O kolorze ścian.
-Kurwa. Chodź jedziemy do sklepu.
-Teraz?
-No tak.
-Ale Andrzej. Dzisiaj będziesz malował.
-Dzisiaj nie... Jutro.
-Jesteś niemożliwy Ptaszku. Jedźmy- powiedziałam zabrałam torebkę i zeszłam na dół
W sklepie długo dyskutowaliśmy na temat kolorów. Niebieski czy różowy? Poszliśmy na kompromis i postawiliśmy na niebieski i różowy. Dwie ściany takie i dwie takie.
Koło 19 byliśmy w domu. Nie ma co jak na tyle chodzenia po sklepach to chyba i tak krótko.
Andrzej zajął się kolacją, a ja źle się poczułam i położyłam na kanapie. Po 10 minutach dostarczono mi talerz kanapek i herbatę malinową.
-Przepraszam Cię Kochanie, ale chyba nie dam rady zjeść.
-Co Ci jest?
-Nie wiem, po prostu źle się czuje i nie mogłabym nic przełknąć.
-To chociaż herbatę wypij.
-Dobrze Mamo.
-Ej! Martwię się o Ciebie. Martwię się o Was.
-Wiem Kochanie.
Resztę wieczoru spędziliśmy w salonie na kanapie, a potem grzecznie poszliśmy spać. Chyba już nie mogę się doczekać, aż urodzę. Cholernie się boję, gdybym mogła to chciałabym żeby to był już dziewiąty miesiąc i zbliżał się termin porodu. Ale cóż nie zawsze mamy to co chcemy. Trzeba trochę poczekać...

Siemaneczko. Czternastkę oddaję w Wasze ręce. Czyżby rodzinki zaczynały się powiększać? Wszystko na to wskazuje :)
Przepraszam, nie umiem chyba pisać jakichkolwiek komentarzy.
                                               KOMENTARZ=MOTYWACJA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz