środa, 17 czerwca 2015

XII ROZDZIAŁ

-Andrzej... My...- jakoś nie mogłam znaleźć słów i po prostu podałam mu zdjęcie z USG.
-Natalia, ja nic z tego nie rozumiem.
-Będziemy podwójnymi rodzicami...- wydusiłam z siebie w końcu.
-... chłopiec i dziewczynka.- dodałam.
-Boże, na prawdę? - powiedział podszedł i mega mocno przytulił.
-Nie płacz. Poradzimy sobie.
-Kochanie jest jeszcze jedna sprawa, bo ciąża jest zagrożona- powiedziałam i znowu się rozpłakałam
-Zagrożona?- zapytał lekko poddenerwowany
-Tak, tzn. tak nie do końca. Dzieci się rozwijają dobrze tylko moje wyniki nie są takie jakie powinny być. Nie mogę już pracować.
-Kochanie, może to wszystko przez tą przeprowadzkę, stresy i w ogóle, teraz jak nie będziesz chodziła już do pracy to wszystko się ułoży. Będę dbał o Was. Pamiętaj.
-Pamiętam.
Andrzej mnie pocałował i wyszliśmy z przychodni. Postanowiliśmy jechać jeszcze na zakupy.
-Natalia?- zapytał i lekko szturchnął w ramię
-Tak?-  odpowiedziałam i zorientowałam się, że nie siedzi obok mnie tylko stoi obok drzwi pasażera.
-Dobrze się czujesz? Jesteśmy już na miejscu. Mówię do Ciebie, a Ty nie reagujesz.
-Przepraszam Kochanie, po prostu się zamyśliłam... dosyć mocno się zamyśliłam.
-Chodź tu. Zamienimy się- powiedział i podał mi rękę, żebym wstała. Andrzej usiadł na moim miejscu i posadził mnie sobie na kolanach. Zamknął drzwi i powiedział.
-Kocie, nie możesz się tak zamartwiać. Poradzimy sobie.
-Ptaszku proszę Cię jak ja się dowiedziałam o jednym to byłam przerażona, a teraz dwójka? Przecież ja się nie znam na opiece nad dziećmi. O dzieciach wiem tyle co czasem braciszek podrzucił mi  dzieci jak chcieli gdzieś się wyrwać. A tu nagle dwójka? Boję się, Andrzej. Cholernie się boję.
-Kochanie ja też nie miałem z dziećmi dłuższego kontaktu, no chyba, że liczy się czasem pól dnia ze Staśkiem, ale zobaczysz poradzimy sobie. Zawsze możemy zadzwonić po dziadków- zaśmiał się
-Masz rację- powiedziałam i pocałowałam.
-Widzicie? Na świat przyjdziecie za 5 miesięcy, a mamusia i tatuś już się o Was martwią- powiedział i pocałował brzuszek
Wyszliśmy z samochodu i weszliśmy do sklepu. W sklepie poczułam chęć na coś słodkiego. Nie patrzyłam gdzie jest Andrzej tylko poszłam po potrzebne składniki, bo postanowiłam, że zrobię ciasto.
-Zachcianki?
-Tak, nic nie mów i o nic nie pytaj, błagam.
-Dobrze doobrze- podniósł ręce w geście obrony.
Chodziłam pomiędzy pólkami i co chwilę widziałam coś na co miałabym ochotę, ale nie chciałam przesadzić, więc powiedziałam, że mam już wszystko. Zapłaciliśmy i udaliśmy się do auta.
-Ja wcale nie mam zachcianek- powiedział cicho w samochodzie.
-Eeeej to nie moja wina.
-No przecież nic nie mówię
-Jedźmy już.
W domu kiedy Andrzej rozpakowywał zakupy, weszłam do kuchni i przyczepiłam zdjęcie USG na lodówkę. Stałam przez chwilę i przyglądałam się. Andrzej skończył rozpakowywać zakupy, stanął za mną i mocno przytulił.
-Poradzimy sobie Kocie- powiedział i położył ręce na brzuchu.
-We dwójkę na pewno- stanęłam do niego przodem i mocno przytuliłam.
Zabraliśmy się za przygotowanie obiadu. Kiedy zapiekanka się piekła ja zabrałam się za pieczenie ciasta, a Andrzeja poprosiłam, żeby wyszedł z kuchni, bo jak on będzie stał obok i się przyglądał to na pewno się nie uda. Jednak tak jak myślałam długo nie wytrzymał i już po kilku minutach stał obok mnie.
-Andrzej! No proszę Cie! Nie będzie ciasta.
-Ale ja chce Ci tylko pomóc- powiedział, stanął za mną przytulił i pocałował w szyję.
-Pomóc czy przeszkodzić?
-Pomóc- szepnął seksownym głosem.
-No to obierz jabłka. Tylko nie zrób sobie krzywdy- odkręciłam się i 'pogroziłam' mu placem.
-Dobrze dooobbrze.
Zaczęłam ugniatać ciasto, lecz pomyślałam, ze czemu ja mam sie męczyć z ciastem jak równie dobrze może zrobić to Andrzej tymi swoimi wielkimi rękami.
-Kochaniee? Mógłbyś?
-Jeeeny myślałem, że nigdy się już nie zapytasz- powiedział jakiś takie podekscytowany (?)
-Spokojne Ptaszku to tylko wyrabianie ciasta
-Tylko? Jak się spierdzieli to to z ciasta nici.
-Dobrze dobrze. Pracuj tymi łapkami.
Włączyłam radio i zajęłam się jabłkami, których Andrzej nie skończył obierać. Po chwili już ciasto było gotowe do pieczenia. W tym momencie cieszyłam się z ogromnej kuchni, w której były dwa piekarniki. W jednym piekła się zapiekanka, a w drugiej ciasto. Posprzątaliśmy trochę w kuchni i nasz obiad był już gotowy. Po obiedzie poszliśmy do salonu wtuleni w siebie oglądaliśmy jakieś dziwne seriale.
-Kotek? - zaczął Andrzej
-Tak?
-Czujesz?
-Co?
-Spalenizna jakaś.
-O kurwa.
Zerwałam się i szybko pobiegłam do kuchni. Tam zobaczyłam, że ciasto jest już gotowe, ale się nie spaliło. Zobaczyłam, że Andrzej dalej siedzi na kanapie i się śmieje.
-O Ptaszku chcesz się tak bawić?- powiedziałam cicho.
-Andrzej! Andrzej! Chodź tu szybko!- krzyknęłam i oparłam się o blat.
-Kurwa Co  Ci się stało?- podbiegł szybko do mnie
-Słabo mi- wydusiłam
On szybko mi podał szklankę wody. Napiłam się jej  i już nie mogłam wytrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Chodź zaniosę Cię na balkon.
-Do salonu, tam się położę i mi przejdzie.
Andrzej spełnił moją prośbę. Kiedy kładł mnie na kanapę przychylił się i ja wtedy złapałam go za kark, oplotłam nogami biodra i przygryzłam ucho.
-Eej!
-No co?
-Oszukałaś mnie?!- bardziej stwierdził niż zapytał.
-Niee no co Ty?!- prychnęłam z uśmiechem
-O Ty mała moja oszustko- powiedział i rzucił się na mnie i zaczął łaskotać.
-Eeej Ty też mnie oszukałeś.
-Ja? Kiedy? No Kotek. Nie mógłbym.
-Taaa jasne. A ta 'spalenizna'?
-Oj tam ooj tam- powiedział i zaczął mnie całować.
Jego ręce były wszędzie. Kiedy ściągałam jego koszulkę rozległ się dzwonek do drzwi.
-Noosz kurwa- jęknął
-Ptaszku idź otworzysz?
-Otworze Kotek, ale zaraz wrócę i dokończymy.
Po chwili usłyszałam jak wita się z kimś. Poszłam zobaczyć kto nas odwiedził.
-Ooo Cześć- powiedziałam i podeszłam do Oli i Karola, żeby przywitać się buziakiem.
-Cześć Nacia- odpowiedzieli razem
Spojrzałam tylko na Andrzeja a on na mnie, bo ostatnio  go opieprzałam jak mówił do mnie NATALKA, a ja wprost tego nienawidzę.
-Co jest?!- zapytał Karol
-Nic nic.  Chodźcie. Macie szczęście, bo upiekłam ciasto.
-Ciastooo?- powiedział jak zahipnotyzowany Karol
-Tak ciasto ciasto. Od kiedy w NATALCE siedzi nasz Skarb, a właściwie to Skarby to zawsze coś dobrego w domku jest.- specjalnie zaakcentował NATALCE, żeby sprawdzić czy się zdenerwuję.
-A no tak... Czekajcie czekajcie. Skarby? Że liczba mnoga?- zapytała Ola
-Dokładnie- odpowiedzieliśmy oboje.
-No to w takim razie podwójne gratulacje Słodziaki- krzyknął Karol i podeszli do nas i zrobiliśmy mega przytulasa.
-Siadajcie, a ja pójdę ukroić ciasta.
-Pomogę Ci- zaoferowała się Ola
W kuchni miło nam się rozmawiało, nagle zobaczyłam jak dziewczyna długo się przygląda zdjęciu USG.
-Ola? Coś nie tak?
-Wszystko dobrze.
-Na pewno?
-Tak... Nie
-Co jest?
-No, bo ja chyba też...
-Jesteś w ciąży?
-Nie wiem, dzisiaj rano miałam mdłości, okres mi się spóźnia i jakieś takie dziwne przeczucia mam.
-Jak rozumiem nie robiłaś testu?
-Jeszcze nie
-Chcesz tego dziecka?
-Natalia, ja nie wiem nie myślałam o tym. Nie wiem czy Karol chce.
-Eej nie martw się na zapas. Ja też nie chciałam zostać już teraz matką, a tu patrz bliźniaki w zestawie dostaliśmy. No uśmiech i nie martw się już.
-Dziękuję.
-Za co?
-Za to, że potrafisz sprowadzić mnie na ziemię.
-Nie ma za co Kochana, w sumie jeszcze kilka miesięcy temu nie powiedziałabym Ci tego, ale chyba ta ciąża mnie zmieniła.
Blondynka przytuliła mnie, zabrałyśmy pokrojone ciasto, kawę i herbatę i poszłyśmy do chłopaków.
-Co tak długo, Natalko?- zapytał Andrzej.
On to robi specjalnie, wie, że nie lubię jak ktoś tak się do mnie zwraca i to perfidnie wykorzystuje. Cwaniak.
-Trzeba było przyjść i nam pomóc Andrzejku
Rozmawialiśmy o wszystkim, no oprócz ciąży Olki, ale nawet nie ma pewności, że ona istnieje.
-Wybraliście imię, a raczej imiona?- zapytał Karol
-Nie- odpowiedzieliśmy zgodnie
-Eeee tam na pewno coś tam już myśleliście.
-Nooo dobra to będzie dziewczynka- Zuzia, a chłopczyk- Antoś.- odpowiedziałam
-Co? Czemu?- zapytał Andrzej
-Co? Co czemu??
-No dlaczego akurat Zuzia i Antoś
-No, a czemu nie?
-No, bo ja chce Oliwię i Filipa.
-Ja noszę. Ja urodzę. Ja mam pierwszeństwo co do wyboru imion.
-Czyli ja nie mam nic do gadania?
-Yyyy nie
-Pff foch..
-Dobra doobra- odpowiedziałam i zajęłam się dalszą rozmową z Olką i Karolem.
Koło 20 stwierdzili, że muszą się już zbierać, a Andrzej nadal siedział obrażony  na mnie.
-Zrób coś z nim, bo widać, że na serio strzelił focha- powiedział Karol na ucho  kiedy szliśmy do drzwi
-Spokojnie, jakoś sobie poradzę
-W to nie wątpię- odpowiedział i puścił mi oczko.
-No to cześć
-Cześć cześć- odpowiedzieliśmy i Kłosiki opuścili nasz dom, a ja zamknęłam drzwi na klucz.
Bez słowa poszłam do salonu i zaczęłam zbierać brudne naczynia. Andrzej nawet też zabrał szklanki i ruszył z nimi do kuchni. Nie odzywałam się. Wiedziałam, że on odezwie się pierwszy.
Kiedy już włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki poszłam do salonu, Andrzeja tam nie było. Nie zamierzałam go szukać. Oglądałam jakiś durny serial, kiedy przyszedł Szanowny Pan i  stanął tym samym zasłaniając mi telewizor.
-Możesz odejść? Oglądam, a Ty mi przeszkadzasz.
-Eeej no co jest? Co Ty taka obrażona?
-Ja obrażona? Przecież to Ty strzeliłeś focha.
-Ojj to było tak na niby.
-Przez kilka godzin? No spoko. Możesz przejść?
-Mogę.
Podszedł do kanapy i usiadł obok mnie. Po chwili wciągnął mnie na swoje kolana.
-Andrzej,  nie mam ochoty- powiedziałam kiedy zaczął całować moja szyję
-Ale ja chcę porozmawiać.
-To rozmawiajmy.
Założyłam ręce na klatkę piersiową i patrzyłam na niego.
-Więc...?- niecierpliwiłam się
-Więc przemyślałem sobie wszystko i może pójdziemy na mały kompromis?
-Jaki kompromis?
-No, że ja wybiorę imię dla dziewczynki, a Ty dla chłopca, albo ja dla chłopca, a Ty dla dziewczynki.
-Zgoda, to ja wybieram dla chłopca, więc będzie Antoś, a dziewczynka?
-Oliwia, no przecież.
-Zgoda- powiedziałam i wystawiłam rękę do niego.
-Zgoda- powiedział, podał mi rękę i pociągnął na siebie. Po chwili leżeliśmy na kanapie wtuleni w siebie.
-Może pójdziemy spać?- zaproponował
-Więc chodźmy- powiedziałam i wstałam i chciałam już iść, ale straciłam grunt pod nogami.
-Eeej!
-No co? Muszę Ci jakoś wynagrodzić tego focha
-A kto się za nas wykąpie?- powiedziałam kiedy staliśmy już pod drzwiami do sypialni
-Okeej. Idziemy się kąpać.
Więc zostałam przetransportowana do łazienki. Nasz kąpiel trwała pewnie jakąs godzinę i to była bardzo miła kąpiel.
-Eeej no, a gdzie moja piżamka?
-Dla mnie możesz iść bez.
-Pfff zapomnij Ptaszku- powiedziałam, okryłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki.
Tam się przebrałam w piżamkę. Kiedy zakładałam koszulkę wszedł do sypialni Andrzej
-Piękna jesteś, wiesz?
-Taa wiem wiem. Piękna ciężarówka- powiedziałam i rozmasowałam brzuch.
-Moja ciężarówka- powiedział, uklęknął i zaczął gadać do brzucha.
-Oliwcia! Antoś! Słyszycie?! Tatuś mówi! Bądźcie tam grzeczni, a najlepiej to nie róbcie tak, żeby mamusia się złościła na tatusia, dobrze? Tatuś Was Kocha. Niedługo tu do nas przyjdziecie. Zobaczycie jak tu u nas fajnie.- powiedział, a ja się wzruszyłam.
-Kocham Cię! Będziesz idealnym tatusiem!
-Ja Ciebie też kocham! A Ty będziesz idealną mamusią.
Pocałowałam go i mocno przytuliłam. Położyliśmy się i wtuleni w siebie zasnęliśmy.

Siemanko! Witam Was po długiej nieobecności (znowu). Mam nadzieję, że będę dodawała rozdziały w miarę regularnie, bo szkoła już całkiem niedługo się kończy, więc czasu będzie coraz więcej.  Co do rozdziału to mam wrażenie, że jestem chyba zbyt przewidywalna. Może czas to zmienić i czymś Was zaskoczyć? Do następnego ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz